Sekwencja zdarzeń była następująca:
- pod koniec marca napisałem, że fajnie byłoby mieć piec do wypału ceramiki,
- potem był Blockchainowy piątek, na którym pojawił się @arseniusjigger i okazało się, że działa w stowarzyszeniu, które ma piec, ale nikt go nie używa,
- pod koniec kwietnia piec był już w Królestwie.
Ceramiką zajmuję się w zasadzie od 1999 roku. Nigdy jednak nie miałem własnego pieca i co za tym idzie - nigdy nic sam nie wypalałem. Przy Prymusie 70, którego dostaliśmy, nie było instrukcji. Przed jego odpaleniem musiałem więc trochę poczytać i podpytać. Wiem, że nic nie jest tak proste, jak się wydaje, odwlekałem więc moment pierwszego wypału.
W sobotę po warsztatach ceramiczny uznałem, że prac jest już tak dużo, że najwyższy czas, aby się ich pozbyć, bo brakuje miejsca. Odpaliłem piec. Na początku było 25 stopni. Temperatura zaczęła jednak szybko rosnąć. Przed wyjściem z KBK (pewno koło 3:00) wyświetlacz pokazywał prawie 700 stopni. Docelowo miało dojść do 1066. Widać to zresztą na rolce, którą zrobiłem na kabekowego Instagrama.
Całą niedzielę piec się wychładzał. Wieczorem na wyświetlaczu było wciąż ponad 100 stopni. A więc dopiero wczoraj mogłem wyciągnąć prace.
Widok po otwarciu pieca trochę mnie zaskoczył. Już kiedyś wypalałem tę glinę w pracowni na Łokietka i była jasno brązowa. Tymczasem sobotni wypał okazał się być bardzo ciemny, prawie czarny. Nie przeszkadza mi to, ale zastanawiam się co mogło być przyczyną, zwłaszcza, że ten stary wypał był na ostro (tak mi się przynajmniej wydawało). Poniżej trochę zdjęć.
Prawie wszystkie prace przeżyły wypał. Rozpadła się tylko para kotów. Najprawdopodobniej wkradł się do środka jakiś pęcherz powietrza lub po prostu nie były sobie przeznaczone. Ale da się je skleić, więc nic straconego.
Tak czy owak, pierwsze koty za płoty. Wypał uważam za udany. Gorzej może być ze szkliwem, ale to dopiero przed nami. Tak jak rekordowy rachunek za prąd...
KBK można wspierać: