W tym roku miałem już stwardnienie rozsiane, jakiegoś raka i czewienicę prawdziwą. Oczywiście tylko według Google i mojej hipochondrii. Chociaż o tej ostatniej chorobie nigdy nie słyszałem. Nastraszył mnie ją lekarz i zaczęły się badania...
Poszedłem do rodzinnego, bo nie mogłem usnąć przez mrowienie w dłoniach. Zalecił morfologię i magnez (6 tabletek dziennie). No spoko, przeszło. Potem zaniosłem mu jednak wyniki morfologii i pyta, czy palę. Nie palę. A, bo ma pan wysoką hemoglobinę. No i jest taka choroba, jak czerwienica prawdziwa. Trzeba to sprawdzić i wypisał skierowanie do hematologa.
Myślę sobie, pewnie nic strasznego. Odpalam Google i czytam:
Rokowanie z rozpoznaną czerwienicą prawdziwą znacząco różni się u osób nieleczonych i tych, które podjęły terapię. Średni czas przeżycia u osób nieleczonych wynosi tylko 18 miesięcy. Wśród pacjentów leczonych czas ten wydłuża się do 14 lat, a u osób poniżej 60. roku życia wynosi nawet 24 lata.
To na to się umiera? A co jak nie leczę tego od 17 miesięcy i został mi miesiąc? JPRDL tyle planów, rodzina, podróże, premiera GTA 6 w przyszłym roku. Nagle skończyły się wszystkie problemy i zaczęło się googlowanie, szukanie objawów. Zapisałem się nawet do grup facebookowych. Wśród nich były: Lublin – wspólne wyjazdy na zawody biegowe, Czerwienica i małopłytkowość, Runescape Polska i piwowarzy domowi. Algorytm reklamowy musiał mieć niezły mindfuck.
pixabay
Krótko mówiąc, jest to nowotwór, który polega na tym, że organizm wydziela zbyt dużo krwinek czerwonych. Wówczas łatwo o zawał czy udar. Można znacznie przedłużyć życie lekami i zapobiegać dolegliwościom upustami krwi po kilkaset mililitrów. Dla mnie makabryczna wizja, bo źle znoszę samo pobieranie do badań. Kiedyś nawet koszulkę zdjąłem z tego stresu, nie wiem po co :)
Jednym z objawów choroby jest swędzenie po kąpieli. No i nie zgadniecie, co odczuwałem każdego wieczora, gdy tylko o tym przeczytałem.
Jak podaje Wikipedia:
Nocebo (łac. „będę szkodzić”) – niepożądane objawy przyjmowania placebo[1]. Dolegliwości te (na przykład nudności, wymioty, ból głowy, senność, bezsenność, drętwienie, świąd, tachykardia, biegunka, wysypka, obrzęk) są najczęściej wywołane przez negatywne nastawienie pacjenta do terapii lub nieakceptowany przez niego wygląd leku.
No czyli już na pewno mam tę chorobę.
Powtórzyłem morfologię i hemoglobina jeszcze wyższa. Stan alarmowy. W międzyczasie zapisałem się na wizytę do hematologa, lecz nawet na prywatną trzeba w tym kraju trochę poczekać.
No to przez ten czas diagnozuję się sam, co akurat w tym jednym przypadku nie było takim głupim pomysłem. Skonsultowałem wyniki z osobami, które faktycznie mają tę chorobę i zbadałem poziom erytropoetyny, czyli hormonu, którego zbyt niski poziom z dużym prawdopodobieństwem świadczyłby o czerwienicy. No i na szczęście hemoglobina wraz z tym badaniem powróciła do normy. Co ważne, chorzy zgodnie twierdzili, że Google zaniża długość życia, bo da się z tym funkcjonować nawet przez 30 lat, a przy diagnozie dziś pewnie jeszcze dłużej, bo przecież medycyna się rozwija, biorąć pod uwagę tak długi czas.
Zbyt wysoki poziom hemoglobiny może również oznaczać...zbyt słabe nawodnienie. Tylko w dniu, którym wynik wyszedł alarmujący wypiłem ze 3 litry wody. Ale potem się dowiedziałem, że nawodnienie liczy się co najmniej przez kilka dni. W dodatku zrobiłem sobie USG brzucha, bo przy tej chorobie często śledziona jest powiększona i wyszło OK.
No i udałem się do hematologa najlepszego w okolicy. Przywitał mnie uściskiem dłoni (ciekawe, jakby to wyglądało na NFZ xD). No i stwierdziła, że wcześniejsze wyniki mogą budzić obawy, ale ten ostatni jest spoko. No i dobrze, że zbadałem erytropoetynę. No i że ogólnie jestem raczej zbyt młody na tę chorobę. Mam pić 2 litry wody dziennie i zbadać krew za 3 miesiące. Jak hemoglobina będzie w normie, to kończymy przygodę. Oby. Jak nie, trzeba będzie zrobić test genetyczny, który ostatecznie potwierdzi lub wykluczy czerwienicę. Ale raczej ten pierwszy scenariusz jest mało realny.
Masa stresu. Może zabrzmię, jak stary chłop, ale zdrowie jest najważniejsze. Pozostałe rzeczy można sobie w większości przypadków ogarnąć. Mimo wszystko zachęcam do badań krwi, USG brzucha, a w pewnym wieku i kolonoskopię (teraz cwany jestem, a pewni będę się panicznie bał tego badania i zafunduję sobie narkozę), bo te mogą wykryć naprawdę sporo. A niektórzy nie badają się, żeby czasem im czegoś nie wykryli :)
No i nawadniajcie się, nawet jak się nie chce pić.
ps. fajnie, że znowu napisałem posta. Jednak jakąś tam konsekwencję potrafię utrzymać.