Z dziennika kaleki – lipiec 2024

in #polish2 months ago

Jestem 6 tygodni po operacji, a 5 tygodni w domu. Patrzę się w okno, niczym okno więziennej celi. Pogoda jest różna tego lata w Oslo, ale przeważnie pada lub jest pochmurnie, było jednak też trochę dni cieplejszych. Przed wypadkiem, gdy było ciepło, chodziłem w każdy weekend popływać w pobliskim jeziorku. Wypływałem na środek i kursowałem tam i z powrotem tak długo, aż poczułem, że mięśnie wykonały odczuwalną pracę. Zwykle było to około 45 minut, do godziny. Czasem też chodziłem przejść się po „moim” lesie – Lillomarce.

450382490_1826204871237390_2193588123652207126_n.jpg

Teraz jednak siedzę jak więzień. To i tak dobrze, że siedzę, bo na początku głównie leżałem, a siedzenie powodowało po pewnym czasie dyskomfort na granicy bólu. Teraz jest lepiej, ale i tak, kiedy siedzę przy komputerze, trzymam nogę na podstawionym obok krześle i co jakiś czas idę się położyć z nogą w górze.

450930799_451925497717365_6613043984964823795_n.jpg

Noga – wciąż się nie chce wyprostować. Próbuję ją do tego zmuszać, układam co jakiś czas w pozycji naciskającej na wyprost i chyba jakiś efekt jest ale bardzo niewielki jak na razie. Zresztą dopiero od 9 dni coś z tą nogą robię, bo wcześniej blokowało mnie to, że rany pooperacyjne się goiły, a były głębokie i obszerne, zwłaszcza ta na łydce, z tyłu. Dlatego więcej ćwiczę po prostu poruszanie się o kulach, które idzie mi coraz lepiej, ale wciąż nie odważyłem się, żeby spróbować w ten sposób iść po schodach.

Pierwszy tydzień po wyjściu ze szpitala był trudny ponieważ byłem jeszcze mocno osłabiony i całkiem sam. Zaadaptowałem wtedy fotel na kółkach, żeby poruszać się po salonie z kuchnią i móc sobie przygotować coś do jedzenia. Poprosiłem kuzyna, żeby kupił mi oprócz zwykłych zakupów kilka paczek liofilizowanych zup ze sklepu sportowego XXL. Nie udało mi się znaleźć podobnych w Polsce, a jest to znakomita rzecz – zupa, którą wystarczy zalać wrzątkiem, ale w przeciwieństwie do tych popularnych, "chińskich zupek", naprawdę treściwa i porządna, nawet ma kawałki mięsa. Cena to 59 koron, czyli około 22 zł. Ratowała mnie w czasie, gdy byłem zbyt słaby na porządne gotowanie.

zupa-1.jpgzupa-2.jpg

Do łazienki i drugiego pokoju musiałem (i nadal muszę) już chodzić o kulach, ze względu na próg oraz wąskie drzwi, przez które nie przejedzie fotel. Niestety wzięcie prysznicu w początkowym okresie odpadało zupełnie. Brodzik mam wysoki i nie ważyłem się na niego wskakiwać, jednocześnie z racji wieku mało stabilny i krzesło na nim muszę ustawić pod samą ścianą, żeby było stabilne. Jednak wtedy jest ono bardzo głęboko i nie jest łatwo na nim usiąść mając stopy poza brodzikiem. Dopiero po 2 tygodniach nabrałem tyle sił, żeby spróbować tej sztuki. Samo siędnięcie o dziwo poszło sprawnie, ale trochę się najadłem strachu próbując wstać – to już było znacznie trudniejsze, zwłaszcza że podłoga od rozchlapanej wody (chorą nogę musiałem trzymać poza brodzikiem) była śliska. Ostatecznie jednak wypracowałem metodę wstawania z tej prysznicowej pułapki.

Po 5 dniach od wyjścia ze szpitala przyjechała do mnie moja mama na dwa tygodnie, żeby pomóc mi trochę ogarniać rzeczywistość. Zbiegło to się w czasie też z wyjazdem na urlop kuzyna, więc miałbym trochę problem, gdybym wówczas był sam. Mama gotowała, robiła zakupy i zmieniała mi opatrunki, bo zwłaszcza do tego największego – z tyłu łydki –nie bardzo mogłem sięgnąć, a ten najgorzej się goił. Trochę też jej udało się pospacerować po okolicy – do lasu czy nad jeziorko. Oglądaliśmy filmy i szybko ten czas zleciał.

450936974_2672585492902843_2341851664068209424_n.jpg

Czemu mama, a nie żona? No cóż, moja Wanda też niestety jest przykuta do domu, bo opiekuje się swoją obłożnie chorą mamą i nikt nie ma ochoty jej zastąpić. A z oddaniem teściowej do ośrodka to też nie jest takie proste, ale to dłuższy temat. W każdym razie dlatego to ja organizowałem swoją pracę tak, aby często latać do niej i do syna, średnio co drugi miesiąc. Obliczyłem, że prawie 20% czasu spędzam z nimi w Polsce i była to znaczna większość mojego czasu wolnego od pracy. Trzy dni po wypadku miałem w planach kolejny wyjazd do Polski i już miałem wykupione bilety. Niestety wszystko poukładało się inaczej...

450537409_832940978488046_5324923019878819103_n.jpg

Jeszcze gdy byłem w szpitalu myślałem, że po trzech tygodniach będę już na tyle sprawny, że z drobną pomocą uda mi się polecieć do Polski razem z mamą. Zweryfikowała to dobitnie wizyta u lekarza rodzinnego (fastlege) w celu zdjęcia szwów. Lekarza już kilka lat temu sobie wybrałem Polaka, ale musiało to być nieco dalej od miejsca zamieszkania. Doktor przyjmuje w przychodni w centrum handlowym odległym ode mnie o ładne parę kilometrów. Żeby tam się dostać zamówiłem taksówkę. Zszedłem po schodach na dół ponownie na tyłku – tym razem poszło nieco sprawniej, ale to wciąż duży wysiłek, dlatego od pewnego czasu ćwiczę również i to. Po wyjściu z taxi, mieliśmy do pokonania całe centrum handlowe i wjazd windą na górę. Udało mi się ten dystans pokonać, ale z licznymi przerwami i w którymś momencie byłem cały zlany potem. Trochę to trwało. Pielęgniarka zdjęła mi szwy, lekarz obejrzał rany, trochę porozmawialiśmy. Ogólnie to zalecił, żeby do pełnego wygojenia ran pooperacyjnych nie przeciążąć nogi i trzymać ją cały czas w górze. Postanowiłem, że jakiekolwiek próby pracy nad ruchomością nogi odłożę na razie – w praktyce było to kolejne 10 dni zanim poczułem, że już chyba mięsko w środku się jako tako związało (dziwny żart: jesteśmy zbudowani z mięsa) i wróciłem do ćwiczeń. Udało mi się pożyczyć od przychodni wózek i podjechać nim aż do postoju taksówek, bo szczerze nie wiem czy dałbym radę wówczas przejść o kulach całe centrum z powrotem.

Dopiero po powrocie (znowu wejście po schodach) poczułem zmęczenie, które mocno odczuwałem jeszcze jakieś trzy dni. Wówczas stwierdziłem, że wyprawa na lotnisko jest w najbliższej przyszłości nierealna – tam są znacznie większe dystanse do przejścia. A schody? Nie widzę za bardzo wchodzenia na tyłku do samolotu… Dlatego teraz nastawiam się na wyjazd do Polski być może po 13 sierpnia, kiedy mam mieć wizytę kontrolną w szpitalu.

Snuję się zatem po domu, patrzę w świat za oknem. Czytam książki – najpierw poszedł grubaśny, drugi tom serii „Jomswiking” Bjørna Andreasa Bull-Hansena. Może napiszę jeszcze jakąś recenzję, bo to naprawdę dobra literatura, oparta na głębokiej znajomości zarówno historii jak i skandynawskich sag przez autora. Bull-Hansen prowadzi też bardzo ciekawy kanał na Youtubie – warto tam zajrzeć, zwłaszcza, że mówi tam po angielsku. Niestety polski wydawca po drugim tomie chyba sobie odpuścił kolejne tłumaczenia, a autor napisał w sumie 6 tomów cyklu... Po Bull-Hansenie zabrałem się za „Raport z północy” Pilipiuka, o którym niedawno pisał @avtandil. W każdym razie pozostaję w klimatach skandynawskich :)

winlandia.jpgpilipiuk.jpg

Zacząłem też pracę nad przepisywanie i redagowaniem wspomnień mojego dziadka z wyjazdu do Laosu. Ale tak po prawdzie czekam na zamówioną bezprzewodową klawiaturę, która mi tę pracę mocno ułatwi. Schudłem 10 kg, ale musiałbym zrzucić jeszcze kolejne 10, zwłaszcza że część tej masy to zeszła mi w postaci mięśni lewej nogi. Prowadzę dziennik ćwiczeń i codziennie staram się zrobić więcej czy to kroków o kulach pod rząd, czy określonego ruchu nogą. Gram trochę w Hearts of Iron, które jest na vanilli obecnie bezsensownie zepsute zbytnią łatwością (np. jako Niemcy w ogóle nie trzeba się teraz martwić o surowce), ale dałem szansę nowej wersji modu BlackICE, który kiedyś był niegrywalny z przeciwnego powodu, czyli absurdalnie wysokiego stopnia trudności, tak że nawet pokonanie Francji w 1940 było skrajnie nieprawdopodobne. I tak się powoli żyje w tym domowym areszcie...

Sort:  

Congratulations @waryszak! You have completed the following achievement on the Hive blockchain And have been rewarded with New badge(s)

You received more than 800 upvotes.
Your next target is to reach 900 upvotes.

You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Hello waryszak!

It's nice to let you know that your article will take 15th place.
Your post is among 15 Best articles voted 7 days ago by the @hive-lu | King Lucoin Curator by szejq

You receive 🎖 0.5 unique LUBEST tokens as a reward. You can support Lu world and your curator, then he and you will receive 10x more of the winning token. There is a buyout offer waiting for him on the stock exchange. All you need to do is reblog Daily Report 363 with your winnings.

2.png


Invest in the Lu token (Lucoin) and get paid. With 50 Lu in your wallet, you also become the curator of the @hive-lu which follows your upvote.
Buy Lu on the Hive-Engine exchange | World of Lu created by szejq

If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP or to resume write a word START