[PL/ENG] "Miasta 15-minutowe" to oszustwo | "15-Minute Cities" is a scam

in #hive-1107862 years ago

"Miasta 15-minutowe" to hasło, które jest oczywistym oszustwem. Wg definicji tej popularnej ostatnio w mediach, hmm, koncepcji, miasto 15-minutowe "polega na tym, że sklepy, punkty usługowe, placówki medyczne i edukacyjne powinny się znaleźć w odległości 15-minutowej drogi od miejsca zamieszkania".

"15-Minute Cities" is a slogan that is an obvious scam. According to the definition of this recently popular concept in the media, the 15-minute city is the place, where most of daily necessities and services, such as shopping, education, healthcare, and leisure can be easily reached by a 15-minute walk from your place of residence.

Wspaniale, ktoś mógłby powiedzieć. "Czemu nie"?

Great, some might say. "Why not"?

Tylko że w zasadzie to chyba 99% miast bez problemu spełnia tę definicję - tak myślę. A mam podstawy tak myśleć, bo często się w życiu przeprowadzałem i mieszkałem w prawie 20 mieszkaniach, w różnych dzielnicach 5 miast (3 polskich i 2 zagranicznych), plus mam wyobrażenie o okolicy zamieszkania rodziny czy przyjaciół.

But in principle, probably 99% of cities easily meet this definition - I think. And I have reason to think so, because I have moved often in my life and lived in almost 20 apartments, in different districts of 5 cities (3 Polish and 2 foreign), plus I know what the neighborhood of my friends and family looks like.

Więc nigdy, w żadnym z moich miejsc zamieszkania, nie zdarzyło mi się, żebym miał więcej niż 15 minut piechotą do jakiegokolwiek sklepu wielobranżowego (zwykle w rodzaju Biedronki), szkoły podstawowej, apteki, przychodni, fryzjera, bankomatu, przedszkola, a chyba nawet i dentysty. Jest to hasło zatem jakimś banalnym chochołem, który chyba - tak sądzę - ma przykrywać coś innego.

So I have never, in any of my places of residence, had more than a 15-minute walk to any general store (usually supermarket), primary school, pharmacy, clinic, hairdresser, ATM, kindergarten, and probably even dentist. It is an empty slogan, a trivial straw man, which, I think, is supposed to cover something else.

No, ale przecież ludzie jeżdżą do dalszych sklepów, przychodni i innych miejsc. No właśnie, dlaczego? Bo wybierają te miejsca, z własnej woli rezygnując ze swojego "15-minutowego centrum potrzeb życiowych". Wybierają inny sklep bo ma np. dobrą promocję na coś tam, albo jogurt innej marki, który wolą. Wybierają innego lekarza, bo do tego najbliższego się zrazili, albo tamten dalszy miał lepszą renomę. Wybierają dziecku inną szkołę, bo szukają najlepszej, a nie najbliższej.

Well, but people go to further shops, clinics and other places. So, why? Because they choose these places, voluntarily giving up their "15-minute center of life needs". They choose a different store because it has, for example, a good promotion for something, or a different brand of yogurt, which they prefer. They choose another doctor, because they dislike the one closest to them, or the other one had a better reputation. They choose a different school for their child because they are looking for the best one, not the nearest one.

Wybierają, bo mają wybór. A idea "15-minutowego" miasta ma im odebrać ten wybór, bo jeśli wczytać się w szczegóły, to wychodzi, że opiera się ona po prostu na blokadzie mobilności. Tzn. za wyjazd do innej dzielnicy trzeba będzie płacić, a w ekstremalnej wersji mieć jakąś przepustkę (o być może innej, mniej negatywnie, a bardziej postępowo brzmiącej nazwie). "Postępowi" politycy nic nowego nie zbudują w tych niby nowych, super-postępowych miastach, po prostu odbiorą nam kolejny kawałek wolności, łapiąc naiwniejszą część społeczeństwa na pięknie brzmiące, ale w istocie fałszywe hasła.

They choose because they have a choice. And the idea of a "15-minute" city is to take away their freedom of choice, because if you read into the details, it turns out that it is simply based on a blockade of mobility. i.e. you will have to pay for a trip to another district, and in the extreme version, have a pass. "Progressive" politicians will not build anything new in these supposedly new, super-progressive cities, they will simply take away another piece of freedom, catching the naive part of society with beautifully sounding, but in fact false slogans.

image.png

Sort:  

Nie wiem czy tu nie chodzi o wielkie miasta amerykańskie bo tam wszędzie trzeba jeździć samochodem albo na przykład taki Dubai:
https://peakd.com/hive-163521/@mind-blowing/the-loop-or-dubai-93-km-sustenaible-urban-highway

Generalnie odnoszę się do miast europejskich, zwłaszcza tych, w których mieszkałem lub które odwiedzałem. Amsterdam, Oslo, Paryż, Berlin np. Natomiast w części miast amerykańskich może być inaczej, bo tam dominuje bardzo luźna zabudowa w domkach jednorodzinnych. Patrzyłem teraz przykładowo na Atlantę i jeśli ma się pecha, można tam faktycznie mieć w niektórych lokalizacjach pół godziny marszem do sklepu. Natomiast miast o gęstej zabudowie jak Nowy Jork to raczej nie będzie dotyczyć, bo tam wystarczy zjechać windą na dół i już jakieś sklepy i punkty usługowe się znajdą za rogiem. Patrzę np. na taki Brooklyn (chyba reprezentatywny dla NY) i odległości między poszczególnymi sklepami wynoszą właśnie około 15 minut (czyli średnio 4 minuty do sklepu na mieszkańca). Dubai z tego co kojarzę jest bardzo nietypowym miastem, nie biorę go pod uwagę. Natomiast plany "15-minutowych miast" są szczególnie propagowane medialnie właśnie w Europie i w USA.

Dokładnie, na pierwszy rzut oka to super koncepcja, ale to tak naprawdę pomysł rodem ze zdjęcia, które wstawiłeś.

Płacić za wjazd do innej dzielnicy? Serio? O tym nie słyszałam 🤔

https://www.tvp.info/66439767/wielka-brytania-tysiace-na-protescie-w-oxfordzie-przeciwko-ograniczeniom-ruchu-samochodowego

Natomiast w Norwegii jest tak od wielu lat, że za przejazd przez miasto się płaci po pokonaniu kolejnych "bramek". Tyle, że z biegiem lat ich sieć jest sukcesywnie zagęszczana, i o ile jeszcze 5 lat temu, to właściwie było bramkami odgrodzone tylko centrum miasta od peryferiów, to teraz już trzeba płacić za przejazd na gdzieś 2-3 dzielnice dalej (z obrzeży miasta do centrum można przejechać przez 3 bramki albo i więcej). Koszt każdorazowo około 10 zł w każdą stronę (chyba że zmieścisz się w godzinie) przy obecnym kursie korony.

Ok już widzę

Według planów, władze Oxfordu jakoby planowały podzielić miasto na sześć stref, a ich mieszkańcy mieliby mieć prawo do bezpłatnego wyjeżdżania samochodem poza własną strefę tylko 100 razy w roku, zaś kolejne wyjazdy łączyłyby się z mandatami sięgającymi do 70 funtów. Celem planu jest to, aby w jak największym stopniu skłonić mieszkańców do poruszania się samochodami po najbliższej okolicy, a nie po całym mieście, które należy do najbardziej zakorkowanych w Wielkiej Brytanii

Wszystko zależy od realiów, do polskich miast chyba jeszcze daleko :) natomiast potrafię sobie wyobrazić, że w pewnych miastach samochodoza może być mega uciążliwa, i o ile jest sprawny transport publiczny zapewniony, to takie ograniczenia mogą być dobrą decyzją - choć rzecz jasna dla niektórych kontrowersyjną.
100 razy w roku to 2 x w tygodniu, więc chyba nie aż taki dramatyczny dramat. A jak ktoś musi codziennie, bo autobus parzy w zadek, to zawsze można zapłacić. Nie brzmi tragicznie :)

@asia-pl Sam jestem zwolennikiem koncepcji, by ludzie którzy nie mieszkają/nie pracują/nie muszą mieć auta z jakiś innych powodów w centrum dużego miasta, zostawiali auta na parkingach na obrzeżach miasta i poruszali się zbior-komem. Przez to będzie mniej smrodu i smogu, a jak pokazał covid w Krakowie, smog spadł znacząco, gdy był najgorszy okres.

A ja jestem zwolennikiem wolności ludzi do wybierania takich środków transportu, jakie im pasują. Sztuczne narzucanie ograniczeń innym ludziom w imię czyjegoś widzimisię to niegodziwość. Btw. wiecie, że Kraków z tym całym "smogiem" (też zresztą hasełko, które jest używane w fałszywym, propagandowym celu, rozbieżne ze swoim właściwym znaczeniem) ma bodajże jedną z najdłuższych średnich długości życia w Polsce? Do życia w mieście, ani w jego centrum nikt nikogo nie zmusza. Jestem zwolennikiem koncepcji, że jeśli komuś przeszkadzają w mieście samochody, żeby się przeprowadził na wieś :) (chociaż wtedy co poniektórzy zaczynają z kolei przywalać się do rolników, ich maszyn i hodowli).

No to masz widzimisie mieszkańców miast, którzy nie mają takich udogodnień, jak mieszkańcy małych miasteczek. Są ludzie, którzy zmagają się z problemami z bólem głowy, ja zimą nie mogę chodzić wieczorem po mieście, bo przez gazy mam potem ostrą migrenę. Nie wspominając o braujących miejscach parkingowych w ich miastach i innych problemach. Wydaje mi się, że nie dostrzegasz wszystkich uciążliwości, bo nie mieszkasz w dużym mieście. To nie jest taki sam casus, jak mieszkanie przy lotnisku, gdzie jesteś dobrze poinformowany, co i jak (pomijając sytuacje, że po 30 latach ktoś zbuduje lotnisko). No i przez korki, traci się mnóstwo pieniędzy w paliwie, ale korki w kontekście Krakowa, to problem ujowej organizacji ruchu. Tym niemniej, ten problem dotyka dużych miast ogólnie.

Od urodzenia mieszkam głównie w średnich i dużych miastach. Dopiero ostatnimi laty po części bywam trochę na wsi, ale i tak większość czasu w dużym mieście. W Krakowie też kilka lat mieszkałem. Za korki generalnie odpowiada rozbieżność między dążeniami ludzi (którzy głosują "nogami" i "portfelami" kupując auta i z nich korzystając), a działaniami władz miast, zwłaszcza tych dużych jak Kraków, Warszawa, Poznań, gdzie rządzi lewica (ogólnie rozumiana grupa pełna kompleksów "europejskich" i przesądów "postępowych"). Za PRL infrastruktura miast była dopasowana do ówczesnej, skromnej ilości samochodów, bo niewydajna gospodarka nie była ich w stanie dostarczyć ludziom tyle, ile by chcieli. Do tych max kilku aut na klatkę w bloku bardzo łatwo było dopasować ilość dróg i parkingów. W latach 90 zaczęliśmy się bogacić i kupować samochody, zwłaszcza używane, sprowadzane z zachodu, ale władze miast zamiast równie solidnie rozbudowywać infrastrukturę inwestowały w różnego rodzaju "misie" (jak w Gliwicach ogromna, megalomańska, nikomu do niczego nie potrzebna hala widowiskowo-sportowa) oraz czasami wręcz ograniczały infrastrukturę dla ruchu pojazdów (jak ten idiotyczny pomysł "woonerfów" modnych parę lat temu).

Co do zanieczyszczeń, to pamiętam jak było na przełomie lat 80/90 i jak bardzo się zmieniła pod tym kątem Polska (co nie miało zresztą nic wspólnego z samochodami) i śmieszy mnie narzekanie dzisiaj na "smog". Zresztą ciekawe jest też, że w Polsce jest największe w Europie zagęszczenie stacji badających "smog" oraz jakie są lokalizacje ich rozmieszczenia. Tomasz Sommer miał kiedyś ciekawą audycję na ten temat, gdzie porównywał w jakiej odległości od głównych dróg są w Polsce lokalizowane te stacje, a jak w miastach zachodnich, np. Paryżu i jak w efekcie totalnie zmanipulowane są podawane u nas "poziomy smogu".

    • Za korki generalnie odpowiada rozbieżność między dążeniami ludzi (którzy głosują "nogami" i "portfelami" kupując auta i z nich korzystając), a działaniami władz miast, zwłaszcza tych dużych jak Kraków, Warszawa, Poznań, gdzie rządzi lewica (ogólnie rozumiana grupa pełna kompleksów "europejskich" i przesądów "postępowych").

Osobiście nie sprowadzałbym tych kwestii do poglądów politycznych, a do jakości zarządzania, bo pamiętam miasta zarządzane przez PO, na które nie było takich zarzutów, jak i pis (i dla wyrównania, znam też takie, które były zarządzane beznadziejnie - Gdańsk, Wawa). Zazwyczaj są to po prostu oportuniści, którzy są tam, gdzie hajs lub tak sobie ustawili miasto, że wygrywają co wybory, jak Majchrowski.

    • Za PRL infrastruktura miast była dopasowana do ówczesnej, skromnej ilości samochodów, bo niewydajna gospodarka nie była ich w stanie dostarczyć ludziom tyle, ile by chcieli. iiiii dalej

No, czyli miasta nie są dostosowane do takich warunków i to po prostu zmierza do tego, jak na Zachodzie - popularyzacji zbior komów. Te w dużych miastach (Liverpool, kolega z niemieckiego miasta, z którym jestem na zbiorowym czacie na fejsie - mam info od ziomków, co tam mieszkają od lat) są sprawnie zarządzane i posiadanie własnego środku transportu, to zwykłe abberacja. Co innego w małych i średnich miastach, tam jest on niezbędny. I oczywiście, masz rację co do głupich inwestycji z Gliwic, kiepskiemu zarządzaniu, ale mamy za dużo samochodów, co po prostu nie przechodzi przez gardło.

  • Co do zanieczyszczeń, to pamiętam jak było na przełomie lat 80/90 i jak bardzo się zmieniła pod tym kątem Polska (co nie miało zresztą nic wspólnego z samochodami) i śmieszy mnie narzekanie dzisiaj na "smog".

Tylko że wtedy było inaczej. Samochodów nie było dużo, wielkie zakłady produkcyjne stały z boku miasta (tak jak huta, w której pracuję), więc nie było to tak przeładowane. Dzisiaj mamy ogrzewanie, miasta są gorzej przewiewane (zwłaszcza Kraków) przez gorsze zarządzanie terenem przez włodarzy, dużo aut.

A Sommerowi nie uwierzę na słowo, chyba że zaprezentuje dowody, które potwierdzą eksperci, bo kilka razy palił głupa w temacie, który ogarniałem i wiedziałem, że mówi nieprawdę (bo jest zbyt mądry, by być tak głupim).

Oto tototo! Ja też bym wolała z ograniczeniami, a bez smrodu 👍

🤦‍♂

Congratulations @dysydent! You have completed the following achievement on the Hive blockchain And have been rewarded with New badge(s)

You got more than 50 replies.
Your next target is to reach 100 replies.

You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Check out our last posts:

Hive Power Up Month Challenge - April 2023 Winners List
Be ready for the May edition of the Hive Power Up Month!
Hive Power Up Day - May 1st 2023
The Hive Gamification Proposal
Support the HiveBuzz project. Vote for our proposal!