Ken Follett od lat ma ugruntowaną pozycję autora bestsellerów, jego najnowsza powieść jest doskonałym potwierdzeniem mistrzowskiego pióra Brytyjczyka. Powieść "Nigdy" jest bardzo współczesna i niezwykle aktualna, szczególnie jeżeli weźmiemy pod uwagę podsycanie zagrożenia na wschodniej granicy Ukrainy. Czasami nie zdajemy sobie sprawy, że "niegroźny" incydent może być iskrą zapalną światowego konfliktu.
Zbierając materiały do Upadku gigantów, byłem zszokowany, gdy odkryłem, że tak naprawdę pierwszej wojny światowej nikt nie chciał. Żaden z europejskich przywódców, ani po jednej, ani po drugiej stronie, nie dążył do konfliktu zbrojnego. A mimo to monarchowie i premierzy, jeden po drugim, podejmowali decyzje – logiczne, wyważone decyzje – z których każda krok po kroku zbliżała świat do najstraszliwszej wojny w dziejach ludzkości. Doszedłem do przekonania, że wszystko to było w istocie tragicznym wypadkiem.
I zastanawiałem się, czy coś takiego mogłoby się powtórzyć.
W tym wypadku takim incydentem jest zasadzka dżihadystów na amerykański oddział w Czadzie. Śmierć amerykańskiego żołnierza z rąk rebeliantów uzbrojonych w chińskie karabiny maszynowe zmusza amerykańską administrację do forsowania rezolucji ONZ potępiającej niekontrolowaną sprzedaż broni przez Chiny. Chińska dyplomacja odpowiada naciskami na afrykańskich władców, którzy są zdecydowani poprzeć amerykańską rezolucję. Ich kartą przetargową jest wstrzymanie chińskich inwestycji w regionie. Takie postawienie sprawy wiąże ręce amerykanom, w odwecie decydują się na ścisłe przestrzeganie i kontrolowanie sankcji ekonomicznych nałożonych na Koreę Północną, ma to doprowadzić do "zagłodzenia" reżimu w Pjongjang. Reżim jest pod patronatem Chin, ale nie ma woli najwyższych władz w Pekinie, żeby szybko pomagać Koreańczykom, oni też chcą "zmiękczyć" Najwyższego Przywódcę. Nie będę zdradzać do czego doprowadzi zachowawcza gra prezydentów USA i Chin.
Od spalonej słońcem Sahary, przez obozy dla uchodźców, po gabinety polityków i salony ambasad. Bohaterowie i tchórze, ludzie rozważni i szaleńcy, kochankowie i wrogowie... Całe spektrum świata, który poradził sobie z pandemią, by stanąć w obliczu kryzysu, który może być ostatnim...
Jak zwykle w swoich powieściach Ken Follett bardzo szczegółowo wprowadza czytelnika w stworzony przez niego świat. Rola każdej postaci, mającej znaczenie dla fabuły jest dokładnie rozpisana i nie ma znaczenia, czy jest to Kiah - biedna wdowa z Czadu, która próbuje nielegalnie dostać się do Europy, czy Pauline Green prezydent USA. Rozwój wydarzeń, których jesteśmy świadkami wzbogacony jest o szereg wspaniałych i skomplikowanych postaci, ich historii, które na pierwszy rzut oka mogą być bez znaczenia, ale doskonale dopełniają obraz świata na skraju wojny atomowej.
Autor podzielił powieść na pięć części, które odpowiadają systemowi oznaczeń poziomów gotowości bojowej sił zbrojnych USA, Follett stopniuje poziom napięcia w książce niczym stany gotowości bojowej od DEFCON 5 (normalna gotowość bojowa, czas pokoju) do DEFCON 1 (najwyższa gotowość bojowa, wojna nuklearna nieunikniona). Wielotorowo poprowadzona narracja jest mistrzowska, wszystko powoli układało się w opowieść, która jest tak wiarygodna, jak wszystko, co można zobaczyć w dzisiejszych wiadomościach.
Niech nikogo nie przeraża długość książki, większość autorów przyzwyczaiło nas do powieści gdzie dostajemy naciągane 350-400 stron, od Kena Folletta dostajemy dwa razy tyle i trudno doszukać się dłużyzny, tempo powieści doskonałe, świetnie się czyta, trudno się oderwać, a pozostaje niedosyt, że to już koniec.
data wydania: 10 listopad 2021
ISBN: 9788382157222
liczba stron: 736
kategoria: powieść sensacyjna, political fiction
język: polski
W cyklu "Ostatnio przeczytałem" chciałbym się dzielić z wami refleksjami na temat przeczytanych (lub odsłuchanych) książek. Kryminały i powieści sensacyjne są mi zdecydowanie najbliższe, ale często sięgam po political fiction albo książki dokumentalne, biogramy czy wspomnienia.