Postanowiłam przełamać serię z Grecji czymś zwyczajnym, bo moje wpisy przyjęły ostatnio zbyt restrykcyjną formę ścigania się z czasem. Spontan umarł.
Odpuszczając spacery jeszcze zimą przestałam ładować akumulator i krótkie wypady, nawet w najpiękniejsze miejsca, nie były w stanie tego odrobić. Dwa tygodnie temu powiedziałam basta i zmusiłam się do aktywności przy okazji porannych jazd traficarem. Kończę trasę z dala od domu i wracam na nogach, taka sztuczka. Szczerze wam powiem, że gdy zaczęłam, czułam się jak stara baba, mentalnie i fizycznie. Parę razy się poddałam i ostatni odcinek wracałam komunikacją. Było okropnie. Zero energii i chęci, nie mówiąc o radości. Nie uwierzyłabym, że coś jeszcze z siebie wykrzesam, gdyby nie to, że już to kiedyś przeżyłam.
Ale widzę poprawę, w tym tygodniu szczególnie. Dużą rolę odegrał fakt, że przestałam pracować, tak jak planowałam. Jedno zlecenie wciąż wisi do skończenia przed wyjazdem, ale ono jest w miarę przyjemne. Zrobiłam kilka koniecznych zakupów, w przyszłym tygodniu planuję pozałatwiać formalności. Jutro jadę do przyjaciółki na wieś. Kupiła dodatkowy kawałek ziemi ze starą stajnią i stodołą w miejscowości, w której mieszka. Tę pierwszą przerobiła na "dom", który na razie pozostaje w stanie mocno surowym. Brak kanalizacji i ogrzewania, ale jest kuchnia z kozą (takim piecem) i jeden pokój do spania. Wychodek na zewnątrz, klasycznie. Swoją posiadłość nazwała pieszczotliwie Korea, w domyśle północna. Jeżdżę do niej czasem na terapię zajęciową. Malujemy stare meble i wyposażenie, pielimy, grabimy liście, pieczemy ziemniaki, siedzimy pod domem i gapimy się przed siebie.
To jutro, a dziś spotkanie klasowe (pierwsze po 30 latach). Utrzymuję kontakt tylko z jedną znajomą i to bardzo ograniczony - widziałyśmy się może kilka razy nie licząc okresu tuż po liceum. Włożyła sporo wysiłku żeby wszystko zorganizować, więc pójdę. Przy okazji zaliczę Kazimierz wieczorową porą.
Dużo rzeczy robię teraz jakby "na pożegnanie". Dlatego dobrze, że mam trochę czasu i coraz więcej ochoty, by pozaglądać w kilka znajomych kątów. Byłoby mi bardzo żal, gdybym wyjechała w pośpiechu, bez odświeżenia relacji z otoczeniem.
Strasznie mi tego brakowało. Na nowo uczę się patrzeć, tak prawdziwie. Nie tylko prześlizgiwać się wzrokiem. Uczę się łapać moment bez myśli o tym co było i co ranyboskie zdarzyć się może.
Pomaga sama natura. Spacery o świcie mają nieodparty urok. Jednak uwierzcie mi - w pierwsze dni nawet to mnie nie ruszało.
Doszłam do wniosku parę dni temu, że jestem już bardzo zmęczona strachem i tworzeniem scenariuszy, co może pójść nie tak. I listą rzeczy do zrobienia/kupienia, którą obracam w głowie przed snem. Próbuję przewidzieć wszystko, zapomniałam, że to bezcelowe. Pomyśleć o tym, co najważniejsze, resztę ogarniać na bieżąco. Przecież wiem jak to się robi.
Park Reduta po sąsiedzku. Wielkie odkrycie 2021 roku.
W drodze na lotnisko Rakowice - Czyżyny.
Obok Muzeum Lotnictwa z ekspozycją na świeżym powietrzu.
Jeden z pasów startowych, zdaje się że ostatnio wyremontowany. Na wprost CH Serenada, a ta kupka ziemi po prawej (słabo widać) to kontrowersyjna inwestycja - Centrum Nauki Cogiteon w budowie. Trwają spory o drogę dojazdową, która podobno ma zniszczyć część zabytkowego (1912 r.) lotniska. Szkoda by było, bo to idealne miejsce na spacery, wybieganie psów oraz ludzi, jazdę na rolkach i rowerze, piknik... i co tam sobie wymarzycie.
Część lotniska i tak już zniknęła pod blokowiskami... chciałabym, by reszta przetrwała w niezmienionym kształcie.
Zagadka - co autor chciał powiedzieć? Ja tu widzę ciesz się że żyjesz.
O jak mi brakowało rozmowy z miastem.
Stara Nowa Huta - Nowohuckie Centrum Kultury.
Plac Centralny, po nowemu Regana.
Świeżo oddana mieszkańcom Aleja Róż - po zmianach, które wprowadzono dzięki budżetowi obywatelskiemu.
Kocham tę inicjatywę, mnóstwo miejsc w Krakowie nabrało nowego oblicza dzięki niej. Na przykład Park Młynówka Królewska. W Alei Róż, oprócz trawnika, róż i większej ilości ławek pojawiły się też nowe lipy - na razie małe, ale jak dorosną to będą pachnieć że hej!
To nie koniec zmian - wyremontowano elewację kultowej Restauracji Stylowej i odtworzono historyczny neon! Dobry trend trwa ❤️
Tuż obok - Park Ratuszowy. Według pierwotnego projektu Nowa Huta miała być bardziej "na bogato", planowano między innymi budowę reprezentacyjnego ratusza. Ale kasa się kończyła, przyszła odwilż i ostał się tylko park. I dobrze.
Bliżej domu - Rondo Hipokratesa. Ostatnio bardzo zakorkowana okolica i źródło frustracji kierowców. Tu z innej perspektywy.
Planty, ale nie te, o których myślicie.
Oprócz tych wokół starego miasta mamy jeszcze Dietlowskie, Nowackiego, a w Nowej Hucie - Bieńczyckie i Mistrzejowickie. Można nimi przejść praktycznie od Teatru Ludowego do Fortu Batowice, na osiedlu obok mnie. Około 50 minut spaceru.
Tak se chodziłam ostatnio, niby nic a cieszy, bo wraca we mnie życie jakby.