Tydzień temu pisałem, że dobrze byłoby postawić na stołach lampy. Lorenzo zaproponował lampy naftowe. No cóż, nie o takie lampy mi chodziło, ale jest to zawsze jakiś dodatkowy pomysł. Jeśli ktoś będzie je uzupełniał naftą i nie będą śmierdziały, to nie mam nic przeciwko. Mogą świetnie "wspierać" świeczki z wosku pszczelego, które już od kilku dni są w użyciu. Wciąż jednak uważam, że jest to rozwiązanie dodatkowe. Bazowym oświetleniem powinny być lampy elektryczne (koszt + łatwość utrzymania). Ku memu zdziwieniu znalezienie ich okazało się jednak bardzo trudne.
Głównym problemem jest to, że stoły nie są przy ścianach. Potrzebujemy więc lamp bezprzewodowych. Te z zasilaniem sieciowym wymagałyby przedłużaczy a kable plątające się pod nogami odpadają. Problem w tym, że prawie wszystkie lampy na akumulator są średnio ładne. Niezbyt pasują do wnętrza. A te które pasują to są strasznie słabe. 4 godziny je ładujesz. 4 godziny świecą. Tak przynajmniej wynika z opinii.
Aż trudno mi w to uwierzyć, ale na szukanie tych lamp straciłem już ładnych kilka godzin. Najchętniej kupił jakąś lampę solną. Lubię światło, które dają. Problem w tym, że nie spotkałem żadnej bezprzewodowej. No chyba, że kupię jakąś na USB i podłączę do powerbanku...