Gdybym miała wybrać jedno zdjęcie, które według mnie najlepiej oddaje charakter Warszawy, to wskazałabym to zrobione na ulicy Wroniej:
Uściślę - mam na myśli charakter tej cząstki Warszawy, którą udało mi się wyrywkowo poznać w ciągu ostatnich kilku lat. Już podczas pierwszej wizyty uderzyła mnie przypadkowa kombinacja nielicznych, przedwojennych kamienic, PRL-owskich kloców i szklanych wieżowców. Niezbyt dobre pierwsze wrażenie, które potem powoli się zacierało. Aż wreszcie ostatnim razem uświadomiłam sobie, że bardzo, bardzo lubię te warszawskie kontrasty.
Taki na przykład Mirów, niewielka dzielnica (?) w centrum miasta, świetnie oddaje jego chaotyczną różnorodność. Trafiłam tu przypadkiem pierwszego dnia i potem wracałam kilka razy. Czy dobrze się poznaliśmy? Raczej średnio. Nie wiem, czy to faktycznie jest dzielnica? I czy jest częścią Woli, czy niezależnym bytem? I jak się mówi: "w Mirowie" czy "na Mirowie"?
Pozostańmy na moment na ulicy Wroniej. Wcale nie pięknie, ale lubię.
Grzybowska.
Mirów roi się od niepozornych reliktów rozrzuconych to tu, to tam. Najpierw chciałam zebrać je wszystkie - pamiątki po getcie, stare budynki "z historią", a nawet ciekawe okazy z PRLu. To był głupi pomysł, bo kręciłam się w kółko z nosem w telefonie, a spacer przestał cieszyć. Olałam więc zwiedzanie i po prostu szłam przed siebie. Co zobaczyłam to moje, co ominęłam to trudno.
Na szczęście trafiłam na ulicę Waliców, przy której znajdują się tzw. ostańce, czyli kamienice, które przetrwały bombardowania, likwidację getta, powstanie, PRL i ekspansję drapaczy chmur. Niedawno wpisano je na listę zabytków, więc są już bezpieczne. Chyba, że się same rozpadną.
Byłoby szkoda.
Po drugiej stronie ulicy zachował się fragment muru browaru (wytyczał granicę getta), obecnie wkomponowany w nowoczesne budynki. Podoba mi się ten zabieg.
Ostatni rzut oka na ostańce. Zza nich wyziera górą blok mieszkalny z lat 60-tych, a przed nimi widzimy pozostałość browaru z XIX wieku. Patrzymy spod ultranowoczesnego biurowca Mennica Legacy Tower. Przekrój budownictwa ostatnich dwustu lat w jednym kadrze :)
Nawiążę krótko do nazwy biurowca, bo aż mi się cisną skojarzenia. U nas na prowincji też mamy takie "kreatywne" nazewnictwo. Nie buduje się już osiedli czy bloków. Niemal na mych oczach rośnie Piasta Park, a na osiedlu obok zbudowali Piasta Towers, czyli zwykłe bloki 9-piętrowe. Moja tałer ma jedenaście pięter, ale od 40 lat jest blokiem i tak już raczej zostanie. Ogr to ogr.
Wracajmy do stolicy. Skoczymy szybko na Ogrodową, najzwyklejszą ulicę na świecie. Ale też coś ciekawego znalazłam.
O, tutaj. Myślę, że mogę to wrzucić do szuflady z naprawą parasoli i repasacją pończoch.
Ulica Żelazna, ruchliwa i męcząca, ale ciekawa.
Perełka - Dom Kolejowy na rogu Żelaznej i Chmielnej. Kamienica pełniła rolę powstańczej reduty, co widać. Broniła się do końca.
Na koniec wdepniemy do Hali Mirowskiej. Według mapy to już Śródmieście, ale nie wnikam - nazwa zobowiązuje.
Nie przyszłam tu na zakupy. Chciałam sprawdzić jak to jest wejść do wielkiej ładowni.
Jakby przechrzcić halę na galerię (według najnowszej mody), to wtedy moja wizyta w Warszawie nabrałaby jakiegoś głębszego sensu. Wprawdzie nie zaliczyłam ani jednego muzeum, ale przynajmniej w galerii byłam!
Krótko wprawdzie, ale nie wymagajmy zbyt wiele od mieszkańca zwykłego bloku, w dodatku z wielkiej płyty.