Pierwsza książka J.K. Rowling dla dorosłych. (Wszak serii o Cormoranie Strike nie należy wliczać, bo to napisał Robert Galbraith ;)).
Porwana dawno temu z książkodzielni. Gruba, apetyczna, rozczytana. Czekała na swoją kolej długo, bo jednak naprawdę znacznie wygodniej mi teraz czytać kindle. W końcu poddałam się, ściągnęłam swoją kopię epub, i przeczytałam na ulubionym urządzeniu mobilnym. Kończyłam w noc przed planowaną cesarką. Dzięki temu płakałam w nocy ze wzruszenia nad losami bohaterów książki, a nie stresowałam się tym, co mnie czeka nazajutrz ;)
A jest to powieść obyczajowa, coś zupełnie innego niż Harry Potter czy seria kryminalna.
Barry Fairbrother nagle umiera. Pozostawia po sobie zrozpaczoną rodzinę i puste miejsce w radzie miejskiej niewielkiego brytyjskiego miasteczka Pagford.
Powieść przedstawia nam przekrój lokalnej społeczności i ich problemów rodzinnych. Bohaterów jest bardzo wielu, i początkowo można się trochę pogubić, ale powieść snuje się powoli i ciekawie, więc za chwilę już jesteśmy na bieżąco ze zmianą wątków. Nie ma w tej książce jednoznacznie dobrych i złych postaci. Każdy ma coś za uszami, ale ma ku temu swoje powody. Barry walczył w słusznej sprawie w obronie ubogich i dysfunkcyjnych mieszkańców dzielnicy Fields, a po jego śmierci niepewne pozostają ich losy, bowiem duża część członków rady ma kompletnie inne poglądy na ich temat. Poznajemy losy pewnej bardzo trudnej rodziny - a że jest tam dość zaniedbany, 3-letni chłopczyk, to już możecie sobie wyobrazić, czym tak się przejmowałam w noc przed porodem, biorąc pod uwagę szalejącą burzę moich hormonów.
Natomiast zupełnie obiektywnie: jest to powieść obyczajowa na najwyższym poziomie. Zwykle nie przepadam za tym gatunkiem, ale sądzę, że ta książka spodobałaby mi się bardzo również na innym etapie mojego życia. Krótko: Rowling umie w książki. Polecam.