Święta, święta i po świętach. Obrazek wielce adekwatny, proszę spojrzeć, kto skończył najgorzej 🤣 Drugi dzień świąt był jedynym, kiedy mogłam sobie legnąć w łóżeczku i spokojnie zdrowieć. W teorii. Bo z mojego planu, że mąż weźmie dzieci na spacer wyszło tyle, że wziął najpierw jedno, potem drugie. Wcześniej też sobie wyszedł na rower - sam. Przez pół dnia więc skakało po mnie albo jedno, albo dwoje dzieci. Musiałam nakrzyczeć, zrobić awanturę, i dopiero wtedy 1mogłam się zamknąć w ciszy i spokoju. Odleciałam od razu, pospałam smacznie, myślę, że trochę pomogło i tylko dzięki temu nie skończyłam jak kościotrup w rogu pokoju.
Christmas, Christmas and after Christmas. The picture is very adequate, look who finished the worst 🤣 The second day of Christmas was the only one when I could lie in bed and calmly recover. In theory. Because from my plan that my husband would take the children for a walk it came out so much that he took first one, then the other. He also got out on his bike before - alone. So for half a day, either one or two children jumped on me. I had to scream, make a fuss, and only then could I close myself in peace and quiet. I flew away right away, I slept well, I think it helped a little bit and only because of that I didn't end up like a skeleton in the corner of the room.