O tym jak nie zostałem copywriterem

in #polishlast year

Pod koniec zeszłego roku podjąłem decyzję o rzuceniu dotychczasowej pracy.
W miarę dobrej i stabilnej, przyzwoicie płatnej, oraz zdalnej czyli wygodnej. Pracowałem przy projektach różnego rodzaju urządzeń dla przemysłu. Stwierdziłem u siebie wypalenie. Od pewnego czasu nic już mnie nie motywowało, nic nie rozwijało. Formuła się wyczerpała.

Pod koniec stycznia złożyłem wypowiedzenie i chociaż miałem bardzo atrakcyjne warunki odejścia, to przez wzgląd na wdzięczność za lata współpracy uzgodniłem z pracodawcą że odchodzę z ostatnim dniem marca, tak żeby nie robić im kłopotów.

Sprawa miała też drugie dno, ponieważ nie miałem znalezionego nowego zajęcia. Mało tego, postanowiłem zaryzykować i rzuciłem się na głęboka wodę, chcąc zostawić dotychczasową ścieżkę. Po części również zainspirowany działaniami na hive.

Postanowiłem zatrudnić się w pracy związanej z pisaniem i szeroko pojętą kreacją. Copywriting, marketing, ecommerce i redakcje. Tutaj startowałem w pierwszej kolejności. Wysłałem kilkanaście CV i prawie nic. Raptem jedna odmowa.

I już miałem zarzucić ten plan kiedy otrzymałem telefon. Jeden z lubelskich software housów zaprosił mnie na rozmowę kwalifikacyjną na stanowisko copywritera.
Wypadłem na niej zaskakująco dobrze i dano mi do zrozumienia że moje akcje stoją wysoko (oprócz mnie do finału rekrutacji dostało się jeszcze 2 osoby).
Ostatnim krokiem było zadanie rekrutacyjne. Miałem na jego wykonanie 4 dni, oddałem gotowe po 2 dniach i otrzymałem odpowiedź, że o ostatecznej decyzji zostanę poinformowany "na początku przyszłego tygodnia".
Minął poniedziałek, wtorek, minęła środa i nic. Zero odpowiedzi. W czwartek od rana próbowałem się dodzwonić sam, ale bezskutecznie. Dopiero w piątek udało mi się połączyć z Panią odpowiedzialną za rekrutację. Dowiedziałam się, że moje zadanie wypadło "średnio" i dostałem sporo konstruktywnej krytyki, za którą jestem bardzo wdzięczny.
Nie zmienia to jednak faktu, że byłem dwa tygodnie w plecy.
I dałem sobie spokój z tym szukaniem "w pisaniu" chociaż nie do końca, o czym za chwilę.

Po tej sytuacji zacząłem rozsyłać odpowiedzi na przeróżne oferty, od tych w ramach moich kwalifikacji, do tych zdecydowanie poniżej nich. Początkowo znowu była krótka cisza, ale potem telefony się rozdzwoniły. Ostatecznie zatrudniłem się jako technolog produkcji w jednej z firm w okolicy Lublina i jestem tutaj już prawie trzeci miesiąc. Uczę się nowych, ciekawych rzeczy, a jednocześnie wnoszę dużo wartości do firmy, co mnie bardzo cieszy.

Wróćmy do pisania. W jednym z podcastów usłyszałem historię jednego copywritera, który szuka nowych klientów w dość ciekawy sposób. Przegląda (na przykład) różne strony sprzedażowe i kiedy widzi, że jest tam coś do ewentualnej poprawy to podsyła swoje sugestie w niezobowiązujący sposób na zasadzie: "hej, jestem copywriterem, gdyby sprzedaż na Twojej stronie była niezadowalająca spróbuj z tym i tym". I często treści na kolejne strony dla tych ludzi pisze już On.
Tylko dlatego, że za darmo pokazał próbkę swoich kompetencji.

Wiedząc, że moje portfolio pisarskie może być po prostu zbyt skromne, aby ktoś dał mi zarobić, postanowiłem z tej historii zaczerpnąć dla siebie.
Postanowiłem proponować niezobowiązująco swoje teksty w różnych miejscach, które mogłyby je publikować. Tak, żebym potem mógł się nimi "pochwalić" dalej przy potencjalnych nowych współpracach. Zadziałało.

Mój artykuł o brązowym medalu Łotyszy na Mistrzostwach Świata w hokeju na lodzie został opublikowany w "Przeglądzie Bałtyckim". Niestety (albo stety) jest dostępny za paywallem tutaj.

Koniec końców nie znalazłem pracy na cały etat, ale pomysł na coś "na boku" jak najbardziej tak.

Kilka, może banalnych, moich wniosków z tej historii:

-Jeżeli dotychczasowa praca Wam nie pasuje, to jeżeli nic obiektywnego nie stoi na przeszkodzie, szukajcie nowej.

-Nie zawsze zmiana branży jest konieczna, czasami wystarczy zmienić otoczenie i starać się rozwijać dotychczasowe doświadczenia.

-Odnośnie samego pisania, to według mnie nie da się obecnie być na poważnie dziennikarzem czy copywriterem od wszystkiego. Trzeba być dobrym w jakiejś niszy, znać się na temacie, widzieć gdzie szukać źródeł, znać ludzi itd.
Mnie niestety to trochę zgubiło, bo wydawało mi się, że skoro mam szerokie horyzonty to świat stoi przede mną otworem i ktoś w końcu da mi szansę. Dzisiaj startował bym od razu w miejsca związane z tym o czym mam największe pojęcie.
Bez ciśnienia na dostanie gdzieś etatu bo to udaje się nielicznym. Bardziej na "szycie" go z kilku mniejszych współprac.

Mam nadzieję, że moja historia pomoże komuś z Was.
Tymczasem trzeba robić swoje dalej.
"Cały czas do przodu" ;)

pexels-andrea-piacquadio-3808904.jpg
źródło

Sort:  

Yay! 🤗
Your content has been boosted with Ecency Points, by @hallmann.
Use Ecency daily to boost your growth on platform!

Support Ecency
Vote for new Proposal
Delegate HP and earn more

Lubię takie historie, o szukaniu "lepszego". Powodzenia w nowym :)

Dziękuję!

Nie Ciebie jedynego Steem/Hive zainspirował do zostania copywriter.

Znasz @rolsonpatison ? Poniżej jego historia ;)

https://ecency.com/polish/@rolsonpatison/5-lat-na-blockchainie-ktory-zmienil-moje-zycie-5-years-on-the-blockchain-that-changed-my-life

Powodzenia w poszukiwaniu własnej drogi! Zazdroszczę zacięcia

Znam tą historię, niemniej dziękuję :)

Pozdrawiam. W razie czego pomogę :)

Reviewed and Approved for an Ecency boost. Keep up the good work!

Zgadzam sie w pełni z autorem. Byłem w podobnej sytuacji i z perspektywy czasu zmiana branży była naprawdę dobrą decyzją. Warto w życiu zmieniać horyzonty, by uczyć się czegoś nowego, co pozwoli niejednokrotnie odkrywać nasze nowe talenty.
Powodzenia. 😀

Dzięki! :)