W centrum Splitu trudno się wyspać, więc pierwsze dwie prezentacje znów obejrzałem na YouTube jedząc śniadanie i przygotowując do wyjścia. Na szczęście tym razem nie mieliśmy daleko bo Narodni Trg jest zaledwie kilka kroków od Pałacu Dioklecjana. Nie ukrywam, że lokalizacje tegorocznego HiveFestu są rewelacyjne. Niezbyt typowe dla kryptokonferencji. Ale też nie jest to typowa konferencja. W każdym razie @lordbutterfly odwalił kawał dobrej roboty. Mogę sobie wyobrazić ile wysiłku kosztowało zorganizowanie tego wszystkiego. Historyczne miejsce, oświetlenie, nagłośnienie, wielki ekran i bardzo dobry katering. O rzymskich legionistach nie wspominając... Odlično!
Wystąpień nie będę streszczać, bo można je sobie zobaczyć tutaj. Poniżej trochę fotografii, które zrobiłem telefonem. Za te z aparatu zabiorę się po powrocie.
Najmocniejszym akcentem był moim zdaniem pokaz filmu "Water direct", o studniach w Ghanie budowanych dzięki Hive, który nagrał @mynewlife. Na tym właśnie powinien opierać się marketing Hive! Na epickim pokazywaniu przykładów tego co dobrego blockchain robi dla świata. Film jest tego świetnym przykładem. Dla ludzi ważna jest narracja, a Hive jako tło historii o budowaniu studni jest bardziej wiarygodny niż jako bohater pierwszego planu.
Cześć panelową zakończyło wystąpienie @detlev'a, które zmierzało do tego, że pewien browar podarował na HiveFest skrzynie z puszkami z piwem i trzeba je opróżnić. Na szczęście mieli też bezalkoholowe.
A po imprezie poszliśmy z @foggymeadow do restauracji Anonima Bottega Italiana, aby wydać HBD i skorzystać z Distriatora. Na ten sam pomysł wpadło kilkanaście (albo i więcej) osób, więc przed lokalem zrobił się mały zator (poniższe zdjęcie zrobiłem, gdy już się rozładował). W każdym razie kawę udało się dostać (i 40% zwrotu też).
Tu spotkaliśmy @basilmarples, z którym poszliśmy na pizzę do Konoba Marul. Basil mieszka w UK i chce odwiedzić KBK, więc jest obecnie najlepszym kandydatem na przemytnika nowej partii kakao, które @mcsamm obiecał nam przywieźć z Ghany. W trakcie posiłku nad Splitem przeszła burza, która trochę wyczyściła ulice z ludzi. Gdy ustała Basil opuścił nas i udał się na zasłużony odpoczynek.
Po wyjściu z restauracji zrobiliśmy kilka kroków i Aga trafiła na kartę bankomatową pana Pawła. Nie znalazłem go na Facebooku, więc zrobiliśmy sobie spacer na najbliższy posterunek policji. Miła pani policjantka przyjęła kartę, Aga wypełniła formularz i misja się zakończyła. Mam nadzieję, że pan Paweł wpadnie na pomysł, by zgłosić się w tej sprawie do splickiej policji.
Tak jak we wtorek i w środę powłóczyliśmy się trochę krętymi uliczkami, aż w końcu wylądowaliśmy na mieszkaniu. W sklepie kupiłem sobie żelki. Żelki jak żelki, ale nazwę mają ciekawą.
W nocy było wyjątkowo głośno. Myślałem, że najgorsi są zagraniczni turyści, ale okazało się, że chorwaccy kibice ich przebijają. Do pierwszej śpiewali piosenki Marko Perkovića.