Wybrałem się wczoraj do Tarnowa. W zasadzie to musiałem się wybrać, bo z własnej woli w taką pogodę nigdzie bym się nie ruszał. No ale mus to mus. Skoro więc już odwiedziłem Damaszek Europy, to postanowiłem się trochę pospacerować po mieście (mimo kiepskiej aury). Trasa standardowa, czyli Krakowską w górę, przystanek w Tramwaju, potem kółko po centrum i Krakowską w dół. Poniżej dokumentacja.
Na początek Owintar skrzętnie schowany za płotem i wielkim propagandowym bannerem, na którym tarnowska władza chwali się swoimi sukcesami. Zwykle za ten płot nie zaglądam. Tym razem zajrzałem. Dawno temu stał tam Browar Książąt Sanguszków (do dziś pozostał po nim komin). Po II wojnie światowej zrobiono tam Zakłady Przetwórstwa Owocowo Warzywnego znane jako Owintar. Niestety dziś jest to ruina będąca świadectwem tego, że w dobie przemian lat 90-tych nie wszystko poszło tak jak trzeba. Plus 6 hektarów zarośniętego terenu w centrum miasta, z którymi nic nie da się zrobić. Ponoć sprawa zmierza w kierunku wybudowania tam 800 mieszkań, ale to jest Tarnów i plany jeszcze dziesięć razy mogą się zmienić.
Idziemy więc Krakowską w górę. Na Placu Sobieskiego stoi Cafe Tramwaj - jedno z ciekawszych miejsc, w których można usiąść i napić się kawy. Obecne grafiki na oknach zrobiła @foggymeadow. Niestety w trakcie pandemii zmieniono godziny otwarcia (do 18.00) i do starych już nie wrócono. Szkoda. Pamiętam czasy, kiedy o 20.00 wychodziliśmy z Agą na spacer i jeszcze mogliśmy się załapać na gorącą czekoladę.
Z Tramwaju wyszedłem tuż przed 18.00, żeby zdążyć na Mszę po łacinie w Katedrze. Niestety również tu zaszły negatywne zamiany, bo zamiast łaciny wszystko było po polsku. Sama Katedra bez większych zmian. Z ciekawostek dodam, że w krypcie pochowany jest hetman wielki koronny Jan Amor Tarnowski.
Z katedry Kapitulną przeszłem na ulicę Wałową pod Multimedialne Centrum Artystyczne (wał stulecia), przed którym stoi obecnie wystawa poświęcona pierwszemu transportowi do KL Auschwitz. Wyruszył on właśnie z Tarnowa dnia 14 czerwca 1940 roku.
Dalej trasa wiodła Wałową aż do Krakowskiej. Jednym z moich ulubionych punktów jest ławka, na której siedzi Herbert (w towarzystwie Osieckiej i Brzechwy). Zwykle nie udaje mi się zrobić zdjęcia, bo w słoneczne dni prawie zawsze ktoś tam siedzi. Tym razem jednak pogoda zagwarantowała ekskluzywność.
W pewnym momencie Wałowa łączy się z Krakowską i wiedzie prosto do dworca. Ciekawostka: przy zbiegu Krakowskiej i Malczewskiego stoi żółta modernistyczna kamienica z początku lat 30-tych. Ma dość charakterystyczne kształty. W drugiej połowie lat 40-tych mieściła się tu siedziba NKWD. Jeszcze kilka lat temu na elewacji wisiała tablica pamiątkowa. Napis głosił:
W tym budynku w latach 1945-1947 patrioci walczący o wolną i niepodległą Polskę byli torturowani przez oprawców Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego.
A potem był remont, tablicę zdjęto i nigdy nie wróciła. Właściciel nie chce jej ponownie zawiesić, bo "odstrasza" najemców. Dziwne tylko, że tablicy już nie ma a lokale puste. Co poszło nie tak?
No i ostatecznie (jak zwykle) wszystko zakończyło się na dworcu. Cóż, Tarnów wciąż pozostaje dla mnie niemal idealnym miejscem na jednodniowy wypad z Krakowa, ale do życia zbytnio się nie nadaje. Podobnego zdania jest spora grupa młodych ludzi, którzy zwykle po skończeniu szkoły średniej opuszczają miasto. Na szczęście dworzec jest secesyjny, więc przynajmniej żegna ich ładny widok.