Mizofonia to zespół objawów, które odczuwamy na skutek dźwięków. Nieprzyjemnych dźwięków, które budzą irytację, a nawet lęk.
Nie jest to choroba psychiczna, a oficjalnie przyczyny nie są znane. Ale ja je znam. Dajcie mi Nobla.
To moi sąsiedzi są winni. Dziś nigdy nie wynająłbym mieszkania w bloku, w którym jest ponad 100 mieszkań. A na przeciwko jest…drugi taki blok. Ale są głupsi ode mnie, którzy takie mieszkanie kupili.
Pracuję zdalnie, a moja profesja wymaga pewnego skupienia. Nawet muzyki nie włączam w pracy, chociaż jestem melomanem.
I wyobraźcie sobie, że tu ciągle ktoś ma remont, a odgłos wiertarek niesie się straszliwie. Nie ma tygodnia, a czasem nawet dnia bez wiercenia i stukania. Na początku mi to nie przeszkadzało, a dziś moja irytacja jest nieziemska. Blok majsterkowiczów z broniami (wiertarkami) w dłoniach, które strzelają w mój mózg.
Nie potrafię zrozumieć, jak można piętro niżej odpalić wiertarkę i wiercić tak, że moje biurko się trzęsie, i nawet nie poinformować mnie o planowanym remoncie. Przecież popracowałabym sobie w przestrzeni coworkingowej. Tylko debil z dołu, tak jak inni debile myślą, że od w godzinach 6-22 wszystko im wolno. Otóż prawo nic nie mówi na temat ciszy nocnej (to jakaś tam zasada bez żadnej mocy). Za to mówi o nękaniu innych hałasem i godziny nie mają tu nic do rzeczy.
Nawet, gdy piszę te słowa, ktoś bawi się młotkiem, bo przecież cóż ciekawego robić w śnieżny listopadowy dzień.
I czy to ze mną jest coś nie tak? Czy trafiłem w jakieś pechowe miejsce? Na szczęście niedługo się stąd wynoszę, ale nadwrażliwość na dźwięki chyba już ze mną zostanie zawsze.
Zdjecie wygenerowane przez AI