VUCA – czyli pandemia o której się nie mówi
Codziennie, od kilku dekad, cały świat zapada coraz bardziej na straszną chorobę. Chorobę znaną już ludzkości, jednak nigdy na taką skalę. Chorobę straszną, gdyż całkowicie niewymierną. Chorobę niestałości świata, zmieniającą nasze otoczenie. Chorobę, która nie pozwala nam przewidzieć co stanie się jutro. Chorobę, niepozwalającą żyć w spokoju. Chorobę, trzymającą nas w niepewności. Chorobę, nie pozwalającą nam zrozumieć znaczenia tego co wokół nas się dzieje.
Nieznane nas przeraża, dlatego wielcy uczeni ukuli nazwę która miałaby pomóc nam zrozumieć czego doświadczamy. Jednak VUCA nie oznacza nic przyjemnego. Jest to anglojęzyczny akronim, czterech jeźdźców nowoczesnej apokalipsy.
Jeźdźcy Nowoczesnej Apokalipsy
Pierwszy z nich, na magicznym koniu, stale zmieniającym barwy. Mieniący się tęczą, kosmosem, wybuchający ostrymi barwami by nagle przygasnąć. Codzienna rutyna łatwo może się zmienić – gdyż rozkład jazdy uległ zmianom, wprowadzono kolejną przełomową technologię która zastąpi Cię w pracy, a może po prostu twój ulubiony sprzęt domowy przekroczył granicę gwarancji i akurat wtedy się zepsuł. Zmiana goni zmianę. *-fluid. Nie przyzwyczajaj się do niczego. A imię jego: Volatility. Zmienność
Drugi na nieokreślonym koniu, barwy transparentnej, trzymający w ręku pudełko z (nie-wiadomo-czy-martwym) kotem. Stale szukający potwierdzenia, nigdy nie ufający w to co mówisz. Cokolwiek wiesz – nie możesz być tego pewien. Nie możesz być pewien tego że ziemia orbituje wokół słońca, tego że deszcz pada Ci na twarz, tego że jesteś i myślisz. Uncertainity. Niepewność.
W sukurs idzie im zawsze jeździec na mechanicznym zwierzu, pełnym wihajstrów, pomp, elektrod. Usianym funkcjonalnościami gęściej niż bombki i ozdoby na choince przeciętnego niewierzącego Polaka. W ręce trzyma ogromną książkę, będącą zbiorem norm ISO. Nie pytaj go o nic – gdyż gdy już zacznie wyjaśniać, skończy dopiero gdy świat się skończy. Zwą go Complexity. Złożoność.
Aż dociera po nich jeździec czwarty. Koń jego wygląda różnie, zależy z której strony spojrzeć: Czasem ma dwie głowy, czasem jedną. Gdy jesteś po zawietrznej, widzisz osiem nóg, zamiast standardowych sześciu. Grzywa jego jest I zaczyna on od podważania wszystkiego co zrobili jego poprzednicy. Zaczyna niewinnie, od wskazywania innych punktów widzenia. Wprowadza nowe interpretacje. Mówi o nowych rzeczach, nieistniejących do tej pory, nazywając to rozszerzaniem przestrzeni sensu. A cały wszechświat drży w podstawach, gdyż nawet podstawowe prawa fizyki przestają czuć się pewnie w jego obecności. Ambiguity. Wieloznaczność.
A za nim podążało piekło.
Ordnung muss sein
Nie jest to jednak Apokalipsa ostateczna. Jeźdźcy Ci przynoszą małą śmierć. Są niebezpieczni, lecz nie niepokonani. Można im się przeciwstawić – i wygrać. Jak to zrobić?
Wraz z @mwcislo zastanowiliśmy się nad tym, i doszliśmy do ciekawych wniosków: kluczowy jest pierwiastek boski. Twórczość. Nie stworzymy czegoś z niczego – możemy jednak uporządkować to co jest wokół nas. Więcej, możemy nauczyć się stale porządkować, tak aby generować nowe – poprzez nowe formy, łączenie istniejących rzeczy w nowy sposób. Tak, aby osiągnąć poziom generatywności – ciągłej gotowości do generowania coraz to nowych rzeczy.
Nie zadziała to jednak, jeżeli będziemy próbować zrównać wszystko do jednego poziomu. Trzeba zauważyć, że generatywność generatywności nie jest równa. Dlatego właśnie określiliśmy cztery różne przesłanki, mówiące o tym w jakim stopniu dany system (osoba, organizacja, firma) posiada rozwinięte umiejętności generatywne:
- Zdolność do generowania nowych struktur – organizacja musi być w stanie tworzyć nowe procesy, projekty i pomysły, które odpowiadają na aktualne potrzeby i wyzwania.
- Autonomia elementów systemu – poszczególne jednostki organizacji powinny mieć swobodę podejmowania decyzji dotyczących ich obszaru działania, co sprzyja szybszym reakcjom na zmiany.
- Zdolność do zmiany wewnętrznej struktury – organizacja musi być elastyczna, potrafić reorganizować się i tworzyć nowe systemy wewnętrzne w odpowiedzi na zmieniające się warunki.
- Zdolność do tworzenia nowych, samodzielnych systemów – organizacja powinna być zdolna do tworzenia nowych, niezależnych struktur, które działają na rzecz realizacji wspólnych celów.
Przykładowo człowiek, jako osoba, spełnia przesłankę 1: umie tworzyć narzędzia (w tym te intelektualne). Spełnia też przesłankę 4 (choć tutaj są dodatkowe warunki: potrzebuje innego osobnika tego samego gatunku, etc.. etc.. pszczółki i kwiatki, standardowo). Ale przesłanka 2? Jak elementy człowieka mogłyby być autonomiczne? Czy nasze ręce są w stanie działać same? To prawda, są pewne odruchy bezwarunkowe, ale przecież nie są w stanie przetrwać (nomen omen) na własną rękę!
Skoro nie człowiek, to co może być w pełni generatywne? Może.. więcej ludzi? Rody, plemiona, narody, organizacje, korporacje… Dopiero w skali ludzie są w stanie spełniać wszystkie przesłanki. Mogą zmieniać otoczenie, zapewniać autonomię swoim elementom (ludziom czy mniejszym organizacjom), mogą zmieniać swoją strukturę (nie tylko przez zmianę kadr, ale zmianę procesów rządzących ich działaniem). Ostatecznie, mogą tworzyć nowe samodzielne systemy – gdyż to stworzenie czegoś odrębnego od siebie, będącego jednak równym sobie, jest ostatecznym dowodem na to, że jest się generatywnym. Można się powielić, nie kopiując.
(Dygresja o Generatorze Absolutnym)
Myśląc w ten sposób, samoistnie przychodzi mi na myśl najbardziej znany przykład generatywności. Choć wydaje mi się że ten kąt widzenia jest raczej rzadko prezentowany. Byt który jest w stanie Tworzyć z niczego, którego Osoby są autonomiczne, i jednocześnie zdolny do dania życia komuś równemu sobie – „zrodzony, a nie stworzony”. Jedynie przesłanka trzecia stanowi pewną trudność – czy chrześcijański Bóg, Jeden w Trójcy, będący poza czasem, a przez to niezmienny, czy jest zdolny do zmiany? Pytanie filozoficzne, które na dzisiaj zaparkuję. Ale już wiem że nie da mi to spać po nocach.
K.R.O.P.K.A. - Kosmiczny Ruch Oporu Przeciw Krańcowej Anarchii
Czy jednak ludzkość jako taka jest generatywna? Przecież tyle się mówi o innowacji, o tworzeniu, o Generatywnej Sztucznej Inteligencji… Ale czy nasz gatunek jest już na tym poziomie?
Zastanówmy się. Czy jako gatunek zmieniamy swoje otoczenie? Tak. Czy jednak jest to celowo, trudno stwierdzić. Udało nam się jednak dojść do poziomu, gdzie założono Organizację Narodów Zjednoczonych, i wiele innych organizacji międzynarodowych, które w praktyce można uznać za narzędzia naszego gatunku służące zmianie otoczenia. Przesłanka pierwsza zrealizowana, choć znajduje się spore pole do polemiki.
Autonomia – hah, autonomii ludzkość ma sporo. Narody, organizacje, korporacje. Jednostki. Nie jesteśmy rojem. Wystarczyłaby para ludzi (co prawda, odpowiedniej płci, w pewnym przedziale wiekowym i tak dalej), i gatunek miałby szanse przetrwać. Przesłanka druga definitywnie spełniona.
Zdolność przemiany. Prezentowana na przestrzeni mileniów wielokrotnie. Imperia rosną, imperia upadają. Cywilizacje obracają się w proch. Ewoluują. Języki zmieniają się. Nie mam żadnych wątpliwości. Przesłanka trzecia – spełniona.
Jednak czwarta przesłanka stanowi orzech. Orzech trudny do zgryzienia przez homo sapiens sapiens. Czy jako gatunek jesteśmy w stanie tworzyć inne samodzielne systemy tej samej klasy – czy jako gatunek, jesteśmy w stanie wykreować nowy gatunek? Pomijam tutaj pytanie czy powinniśmy – należy to do etycznego aspektu zagadnienia, i chętnie zajmę się nim przy innej okazji. W tym momencie chodzi mi o samą techniczną możliwość. Czy jesteśmy w stanie wykreować z siebie homo sapiens vagus?
Czy jesteśmy gotowi na to, by być prawdziwie generatywni? Czy w jakikolwiek inny sposób możemy przeciwstawić się entropii? Czy kolonizacja kosmosu może odbyć się bez naszej przemiany?
Poprzednio
Inne posty z serii przemyśleń (głównie filozoficznych, ale dzięki temu artykułowi, nie tylko):
#24 Odwrócone drzewko rozwoju - czyli o tym jak zacząć zwalczać chaos
#6 Tensor, czyli o ukierunkowaniu życia - ze słowniczka rozwoju duchowego inżyniera
#5 Maksimum lokalne, czyli o planowaniu wyzwań - ze słowniczka rozwoju duchowego inżyniera
#3 Kiedy jest światło? - czyli rzecz o postrzeganiu czasu
#2 Jak uprawiać dualizm korpuskularno-falowy w swoim życiu? - czyli rzecz o obserwacji
W tym sezonie
Co mam w planach, prócz książki, która oczywiście będzie powstawać dalej (już niedługo, coraz bliżej...):
- może przybliżenie postaci różnych ciekawych świętych (chociaż prawdopodobnie byłby to spinoff do głównej serii postów - może inny sposób numeracji?)
- od śpiewania do ciszy - czyli psałterz NMP
- cała lista tematów które pojawiły się po przeczytaniu w zeszły weekend jednego dobrego artykułu:
- Epiktet a skauting,
- generatywność w skautingu,
- przepis na szczęście według brytyjskiego generała aka siła autosugestii,
- orientacja na wartość w działaniach harcerskich vs biznesowy value stream,
- czuwanie harcerskie a uważność Ojców Pustyni (no dobra, ten jeden temat miałem wcześniej w głowie, ale pojawił się kolejny bodziec),
- standaryzacja w lean scoutingu,
- otwarta elitarność.
Musicie sobie wyobrazić, jak wgniatało mnie w fotel, gdy wśród 300 stron tematów które mnie nie interesowały szczególnie, trafiłem na 20 stron perełki, z której powstało 7 tematów na posty. Fajerwerki w głowie fruwały mi tak samo jak ściany Kamieńca Podolskiego po tym jak Mały Rycerz wraz z Ketlingiem dotrzymali obietnicy.