Jakieś trzy tygodnie temu byłem zmuszony się przeprowadzić i nie byłoby w tym nic nadzwyczajengo gdyby nie fakt, że byłem blisko fizycznej bezdomności. Jednak aby zrozumieć całą sytuację, warto się cofnąć trochę w czasie.
Jeszcze Przed C!9
Na kilka miesięcy przed rzekomą pandemią C19, byłem zmuszony, opuścić moje mieszkanie przy ulicy 1 Maja gdzie mieszkałem dobre pięć lat. Mieszkanie wynajmowałem od cioci mojego przyjaciela Łukasza, który wraz z rodziną wyjechał do Niemiec i zarekomendował mnie swojej ciotce jako potencjalnego lokatora.
Niestety mieszkanie po pięciu latach musiałem opuścić, ponieważ ciocia Łukasza nie chciała go sprzedać i przepisała je chyba na swoją córkę, która mieszkanie podarowała swojej (czy jakoś tak). W każdym razie trzeba było się po raz trzeci w moim życiu przeprowadzić.
Tak więc nie mając zbytnio perspektyw na jakieś lokum, wylądowałem w kamienicy u mojej ukochanej Matuli oraz jej partnera Macieja. Mieszkanie posiadało jakieś ponad 100m2 (3 pokoje, łazienka, kuchnia, pralnia i ogromny przedpokój, a raczej korytarz) tak więc ulokowałem się w najmniejszym niużywanym kompletnie pokoju, starając się stanąć na nogi i nikomu nie przeszkadzać po drugim w przeciągu ~siedmiu lat bankructwie...
Covidioza i wyjazd pod Białoruś
W trakcie pobytu u Mamuśki rozpoczęła się cała "akcja" z C19. Cały świat oszalał tak więc rykoszetem oberwało się zarówno mnie jak i mojej rodzince. Każdy odbierał sytuację na swój własny sposób, starając się zachować rozsądek i nie zwariować.
Ja w tym momencie uznałem, że to znak i czas, aby opuścić miasto, zwłaszcza że kilka miesięcy prędzej się nawróciłem (mam wrażenie, że otrzymałem łaskę poznania Chrystusa). Tak więc rozpocząłem masową wyprzedaż oraz rozdawnictwo swoich rzeczy. Blisko września 2020 roku byłem gotowy do wyjazdu gdzieś w Polskę, mając w ręku książkę "O żuciu Chrystusa".
No to w Drogę!
Mocno upraszczam i skracam całą historię (to się nadaje na osobny wpis), ale Bóg tak mnie pokierował, że wylądowałem z moim przyjacielem, który również dopiero co wrócił z zagranicy u jego rodziny na wsi Kuzawka przy granicy z Białorusią.
Cóż to był za wspaniały okres w moim życiu... Pracowity, Uduchowiony, pełen nowych doświadczeń oraz poznania bliżej naszej Kochanej Polski i Polskiej wsi od innej strony... Dlatego na swój sposób pokochałem Polską wieś i precz uniooo ełropejska od niej! Heh... ile by tu pisać... tyle opowieści, tyle nowości dla mnie, tyle wspaniałych doświadczeń, których mogłem doświadczyć u tej Chrześcijańskiej rodziny, która przyjęła mnie obcego do własnego domu jak swojego...
Tak więc przez dobre pół roku pracowałem, pomagając na gospodarstwie przy krowach, pracy w lesie, rąbaniu drewna, sianiu, oraniu itp.. A to wszystko wyłącznie za jedzenie i spanie, które jest najlepsze na świecie! Mmmmm wiejskie jedzenie to coś z innego świata! Kto raz spróbuje takich wyrobów, ten nigdy nie będzie chciał wracać do sklepowych zakupów...
Powrót
Nadszedł jednak czas powrotu, ponieważ po pierwsze chciałem odwiedzić moją Matulę i zobaczyć co u niej. Po drugie zaczynało mnie trochę nosić na wsi, ponieważ naładowałem tam niesamowicie "baterie" i ponownie chciałem działać. Moja głowa na okrągło produkuje nowe pomysły pragnąć coś wnosić do tego życia i świata. I choć wiem, że świata nie zbawię, to pragnę uczynić go lepszym, sprawniejszym bardziej przyjaznym i chrześcijańskim (choć dziś od czasu mojego powrotu do miasta nie jestem przekonany czy dobrze się za to zabrałem...). Tak więc po powrocie ponownie zatrzymałem się u Matuli i Macieja.
Po jakimś czasie od powrotu rozpocząłem działania związane z założeniem Zielonej Donicy, udzielaniu się jako społecznik miejski, aktywizowałem się poprzez piłkę z młodzieżą na MDKu co było początkiem moich działań i pomysłów związanych z tym miejscem i społecznością.
Problemy z kamienicą
Po powrocie dowiedziałem się, że prędzej czy później kamienicę trzeba będzie opuścić. Okazało się, że nowa zarządczyni regularnie pozbywa się lokatorów oraz celowo wyniszcza kamienicę. Było to poniekąd związane ze śmiercią jednej ze współwłaścicielek (były to dwie żydowskie siostry, które mieszkały za granicą. Jedna w Niemcach a druga w USA). Tak więc w momencie mojego powrotu wyprowadzał się sąsiad z piętra wyżej i w kamienicy pozostały wyłącznie dwie rodziny — Moja oraz sąsiedzi obok.
Kamienica niegdyś była naprawdę piękna... Sąsiad opowiadał mi, że mieszkał w niej od urodzenia i sam zdążył założyć rodzinę i również w niej mieszkać. Ach.. Sporo by opowiadać o samej kamienicy, jednak sobie odpuszczę drogi czytelniku 😉
W każdym razie z miesiąca na miesiąca na miesiąc widmo wyprowadzki było coraz bliżej. Tak więc trzeba było przymusowo rozglądać się za jakimś nowym lokum.
Widmo bezdomności
Po doświadczeniu z drugim bankructwem oraz zgłębieniu odrobiny nauk Chrystusowych straciłem chęć i sens do zarabiania pieniędzy. Uważam system monetarny za tak durny i kompletnie niepotrzebny do życia i rozwoju człowieka, że to temat na kolejny osobny wpis. Oczywiście to nie jest tak, że nie wykonuję jakichś zajęć czy prac, za które dostaję wynagrodzenie, w każdym razie zdecydowana większość moich zajęć wiąże się z pracą non profit, w której widzę po prostu większy sens.
Niestety żyjąc w świecie/systemie opartym głównie o "pinondze" a nie o nauki Chrystusowe wprowadza to czasem problemy w funkcjonowaniu. Pomimo tego, że żyję stosunkowo skromnie i wydatków mam naprawdę niewiele: 0 długów, 0 kredytów, brak samochodu, minimalny racjonalny (niekiedy wymuszony) konsumpcjonizm pozwalający mi na minimalizację kosztów życia to i tak mam ostatnio problemy z utrzymaniem się 😕 Gdybym zarabiał minimalną krajową, to byłbym w stanie z niej po opłaceniu rachunków i dobrym zdrowym wyżywieniu się dodatkowo regularnie inwestować w BTC czy monety bulionowe.
W każdym razie obecnie jest tak, że nie potrafię zarobić w ciągu miesiąca nawet minimalnej krajowej, ponieważ większość moich wykonywanych zajęć wiąże się z działaniami Non Profit. Naprawdę trudno jest być społecznikiem i gdyby nie pomoc mojej Matuli i Pana Boga to byłem gotów zamieszkać w miejskim ośrodku dla bezdomnych (co w sumie uważam za interesujący pomysł, który mógłby wzbogacić moje życie o nowe doświadczenia).
Pragnąłbym tu również nadmienić, że posiadam pewnego rodzaju aktywa w krypto, które gdybym obecnie spieniężył to może uzbierałbym max jakieś ~7K$ tyle, że ich sprzedaż w tym momencie byłaby głupotą i tak naprawdę traktuje je, tak jakbym ich nie posiadał.
Nowe mieszkanie
Do samego końca przed przeprowadzką modliłem się do Pana Boga o rozwiązanie tego problemu i o ile nie martwiłem się zbytnio sobą i tym gdzie się znajdę, to martwiłem się o moją Mamuśkę. Martwiłem się o nią, ponieważ od dłuższego czasu nie układało jej się z jej partnerem Maciejem (najpierw wariactwo z c19, problemy zdrowotne, widmo przeprowadzki po ~15 latach mieszkania w jednym miejscu).
Moje podejście do przeprowadzki mimo wszystko było bardzo spokojne, ponieważ ufałem, że prędzej czy później Pan Bóg podaruje nam to, czego faktycznie potrzebujemy. No i stało się! Cierpliwość i spokój popłacały, ponieważ na ~2 tygodnie przed przymusem opuszczenia obecnego miejsca zamieszkania trafiliśmy z Mamą do bardzo spokojnej kamienicy z niedrogim czynszem (800zł). Kamienica mieści się przy ulicy Ogrodowej i zza okna mamy bardzo ładny widok na ogród właścicielki 💚🌷🌱
Pomimo że mieszkanie nie jest zbyt duże to mamy tu jak u Pana Boga za piecem.
U Pana Boga za Piecem
Aby lepiej zobrazować, dlaczego określam to miejsce "Jak u Pana Boga za Piecem" przedstawię kilka zdjęć porównujących mój pokój w poprzednim mieszkaniu a obecny.
Pragnę tutaj podkreślić, że przez całe moje życie mieszkałem w różnych warunkach, począwszy od dzieciństwa gdzie warunki w moim domu bywały stosunkowo trudne i bardzo ubogie po naprawdę bardzo dobre warunki kiedy mieszkałem na 1 Maja, gdzie miałem pierwszy raz w życiu kaloryfery zamiast pieca.
Ogrodowa u Pana Boga za Piecem : )
Wszystkiego dobrego i z Panem Bogiem