December is a month full of emotions, joy and... chaos in our home. As soon as St. Nicholas Day is over, I start thinking about Christmas. And since nothing happens without adventures in our family, preparing for the holidays always resembles a real marathon - with elements of running through obstacles. But I wouldn't trade it for anything else.
There's no way that everything will go smoothly and according to plan. With four children, a dog Roni and a cat Mija, our life is a constant comedy. But how can you not laugh when your partner is Adrian - a firefighter and a dad who even in the store behaves as if he was saving the world, and the children are masters at testing patience. And me - an energetic kindergarten teacher and student who has to sort out this chaos. I invite you to the story of our pre-Christmas madness.
Planning, or crisis management
It all started with a meeting at the kitchen table. I pulled out my special notebook with reindeer and clicked my Rudolph pen. I had to look like a general on the front line.
– Dear ones, we have two weeks until Christmas Eve – I started, looking at the children and Adrian. – We have to clean the house, do the shopping, bake gingerbread, decorate the house and put up the Christmas tree. I can't do it without your help!
– Lights! – Oskar shouted, as if it was some kind of super mission. – I'll hang the lights on the house!
I knew it would make him happy, but I remembered how recently it ended in a short circuit and a power outage in the entire area. Adrian looked at him with a mixture of pride and fear, but agreed. After all, Oskar was already fourteen years old and "had a knack for such things" – or so he claimed.
– I bake gingerbread! – Sara, our twelve-year-old, volunteered with a twinkle in her eye.
– You? – Alex, the nine-year-old skeptic, asked. – They were hard as a rock last time.
– Because I left them in the oven too long! – she replied indignantly. – This time it will be perfect!
Wiktor, our four-year-old, raised his hand like he was in kindergarten.
####### – I’ll help Roni clean up! – he said with such enthusiasm that I didn’t have the heart to refuse him. Although I knew that the pug would rather make a mess than help.
Finally, I looked at Adrian.
– You take care of the shopping – I announced. Adrian rolled his eyes, but he knew it was inevitable.
– Of course – he mumbled. – Because who else would survive that?
Cleaning, or Roni in action
The cleaning started the next day. I divided the house into sectors. Sara and Alex were to tidy up their rooms, Oskar was to help Dad with the garage, and Wiktor and I took care of the living room. At least that's how it looked in theory.
Roni immediately decided that the mop was his biggest enemy. He chased it around the living room, barking like crazy. Wiktor thought it was great fun, and instead of cleaning, he ran after Roni, trying to catch him. In the meantime, Alex decided to try a new way to dust - by putting his Resoraki on the shelves. As if that wasn't enough, Mija the cat was watching all this from the windowsill, clearly proud that it wasn't her problem.
"Alex, Resoraki are not vacuum cleaners!" I said, trying to regain control of the situation.
Sara, as part of the cleaning, decided to test all of her old clothes. When I entered her room, I found her in front of the mirror wearing the hat she wore as a five-year-old.
– Sara, what are you doing? – I asked.
– I’m cleaning out the closet – she replied innocently.
Shopping, or Adrian in action
Adrian returned home late, but he was ready for a shopping mission. Armed with a list, he set off to the supermarket. What for others was an ordinary trip, for him was a real rescue operation.
When he returned, he had a look of relief on his face.
– Pierogi? Here. Poppy seeds? Here. Raisins? Here. Carp mop can? – Adrian looked at me with a raised eyebrow.
I laughed. I knew it was Wiktor who had added something to the list.
– It’s his sense of humor – I explained, trying not to laugh.
Gingerbread and creativity
Sara took on the baking of gingerbread cookies. Surprisingly, everything went smoothly this time. Well, at least until Alex decided that decorating the cookies was also “his thing.”
It ended in a fight over whether the cookies looked better with colored frosting or chocolate sprinkles.
“It’s supposed to look like snow!” Alex insisted.
“And frosting is Christmas magic!” Sara shot back.
####### “Maybe you could just make half and half?” I suggested, trying to prevent a war.
Finally, the gingerbread cookies were ready. They were beautiful—each different, each unique. But Wiktor liked them the most, and he tried one right away. Roni was also interested, and I had to intervene quickly to stop him from eating the rest.
Decorating, or a light show
When it was time to decorate the house, Oskar went outside to hang the lights.
I stood at the window, watching as he and Adrian tried to manage the cable, which was definitely too long.
“Just don’t plug everything in at once!” Adrian warned.
“Don’t worry, Dad, I know what I’m doing,” Oskar replied, as if he were an electrical expert.
Inside, Alex and Wiktor were decorating the Christmas tree. Wiktor insisted that his teddy bear hang on one of the branches. Sara, on the other hand, focused on the decorations for the table, and Roni… well, tried to get the baubles down from the lower branches.
A shared holiday
When everything was ready, we sat on the couch and looked at our work. The house looked like something out of a fairy tale, the tree was lit up, and the smell of gingerbread wafted through the air.
– It was worth it, Adrian said, putting his arm around me.
I smiled. Yes, our house may be chaotic, but it's that chaos that makes the holidays so special.
The holidays are a time for love, laughter, and time spent together. Is there anything more beautiful? 🎄✨
PL:
Grudzień to w naszym domu miesiąc pełen emocji, radości i… chaosu. Kiedy tylko kończą się Mikołajki, zaczynam myśleć o Bożym Narodzeniu. A ponieważ w naszej rodzinie nic nie dzieje się bez przygód, przygotowania do świąt zawsze przypominają prawdziwy maraton – z elementami biegu przez przeszkody. Ale nie zamieniłabym tego na nic innego.
Nie ma mowy, żeby wszystko odbyło się spokojnie i zgodnie z planem. Przy czterech dzieciach, psie Ronim i kotce Miji nasze życie to nieustanna komedia. Ale jak tu się nie śmiać, kiedy twoim partnerem jest Adrian – strażak i tata, który nawet w sklepie zachowuje się, jakby ratował świat, a dzieci są mistrzami w testowaniu cierpliwości. No i ja – energiczna pani przedszkolanka i studentka, która musi ogarnąć ten rozgardiasz. Zapraszam na opowieść o naszym przedświątecznym szaleństwie.
Planowanie, czyli sztab kryzysowy
Wszystko zaczęło się od narady przy stole w kuchni. Wyciągnęłam mój specjalny notatnik w renifery i kliknęłam długopisem z Rudolfem. Musiałam wyglądać jak generał na froncie.
– Kochani, mamy dwa tygodnie do Wigilii – zaczęłam, spoglądając na dzieci i Adriana. – Musimy posprzątać dom, zrobić zakupy, upiec pierniczki, udekorować dom i ubrać choinkę. Bez waszej pomocy nie dam rady!
– Światełka! – krzyknął Oskar, jakby chodziło o jakąś super misję. – Ja rozwieszę światełka na domu!
Wiedziałam, że to go ucieszy, ale przypomniałam sobie, jak ostatnio skończyło się to zwarciem i przerwą w dostawie prądu w całej okolicy. Adrian spojrzał na niego z mieszanką dumy i obawy, ale zgodził się. W końcu Oskar miał już czternaście lat i „miał rękę do takich rzeczy” – przynajmniej tak twierdził.
– Ja piekę pierniki! – zgłosiła się Sara, nasza dwunastolatka, z błyskiem w oku.
– Ty? – spytał Alex, dziewięcioletni sceptyk. – Przecież ostatnio były twarde jak kamień.
– Bo za długo trzymałam w piekarniku! – odparła oburzona. – Tym razem będzie idealnie!
Wiktor, nasz czterolatek, podniósł rękę jak w przedszkolu.
– Ja pomogę Ronim sprzątać! – powiedział z takim entuzjazmem, że nie miałam serca mu odmówić. Choć wiedziałam, że mops prędzej zrobi bałagan, niż pomoże.
Na koniec spojrzałam na Adriana.
– Ty zajmiesz się zakupami – oznajmiłam. Adrian przewrócił oczami, ale wiedział, że to nieuniknione.
– No jasne – mruknął. – Bo kto inny by to przeżył?
Sprzątanie, czyli Roni w akcji
Sprzątanie zaczęło się następnego dnia. Podzieliłam dom na sektory. Sara i Alex mieli ogarnąć swoje pokoje, Oskar miał pomóc tacie z garażem, a ja i Wiktor zajęliśmy się salonem. Przynajmniej tak to wyglądało w teorii.
Roni natychmiast postanowił, że mop to jego największy wróg. Gonił go po całym salonie, szczekając jak szalony. Wiktor uznał, że to świetna zabawa, i zamiast sprzątać, biegał za Ronim, próbując go złapać. W międzyczasie Alex postanowił wypróbować nowy sposób na wycieranie kurzu – puszczając na półkach swoje resoraki. Jakby tego było mało, kotka Mija patrzyła na to wszystko z parapetu, wyraźnie dumna z tego, że to nie jej problem.
– Alex, resoraki to nie odkurzacze! – powiedziałam, próbując odzyskać kontrolę nad sytuacją.
Sara, w ramach sprzątania, postanowiła przetestować wszystkie swoje stare ubrania. Gdy weszłam do jej pokoju, znalazłam ją przed lustrem w kapeluszu, który nosiła jako pięciolatka.
– Sara, co ty robisz? – zapytałam.
– Sprzątam szafę – odparła niewinnie.
Zakupy, czyli Adrian w boju
Adrian wrócił do domu późno, ale był gotowy na misję zakupową. Wyposażony w listę, wyruszył do supermarketu. To, co dla innych było zwykłą wycieczką, dla niego było prawdziwą akcją ratunkową.
Kiedy wrócił, miał na twarzy wyraz ulgi.
– Pierogi? Są. Mak? Jest. Rodzynki? Są. Karpiowa puszka na mopa? – Adrian spojrzał na mnie z uniesioną brwią.
Zaśmiałam się. Wiedziałam, że to Wiktor dopisał coś na liście.
– To jego poczucie humoru – wyjaśniłam, próbując powstrzymać śmiech.
Pierniki i kreatywność
Sara wzięła na siebie pieczenie pierników. Zaskakująco, tym razem wszystko szło gładko. No, przynajmniej do momentu, gdy Alex stwierdził, że dekoracje na pierniczkach to też „jego działka”.
Skończyło się kłótnią o to, czy pierniki lepiej wyglądają z kolorowym lukrem, czy czekoladową posypką.
– To ma wyglądać jak śnieg! – upierał się Alex.
– A lukier to świąteczna magia! – odparowała Sara.
– Może po prostu zrobicie pół na pół? – zaproponowałam, próbując zapobiec wojnie.
W końcu pierniczki były gotowe. Były piękne – każdy inny, każdy wyjątkowy. Ale najbardziej podobały się Wiktorowi, który od razu spróbował jednego. Roni też się zainteresował i musiałam szybko interweniować, żeby nie zjadł reszty.
Dekorowanie, czyli światełkowy spektakl
Kiedy przyszedł czas na dekorowanie domu, Oskar wyruszył na zewnątrz, by rozwiesić światełka. #### Stałam w oknie, obserwując, jak razem z Adrianem próbuje ogarnąć kabel, który miał zdecydowanie za dużo metrów.
– Tylko nie podłączaj wszystkiego naraz! – ostrzegał Adrian.
– Spokojnie, tata, wiem, co robię – odparł Oskar, jakby był ekspertem od elektryki.
W środku Alex i Wiktor dekorowali choinkę. Wiktor uparł się, że na jednej z gałęzi musi zawisnąć jego pluszowy miś. Sara z kolei skupiła się na stroikach na stół, a Roni… Cóż, próbował ściągnąć bombki z dolnych gałęzi.
Wspólne święta
Kiedy wszystko było gotowe, usiedliśmy na kanapie i spojrzeliśmy na nasze dzieło. Dom wyglądał jak z bajki, choinka świeciła, a zapach pierników unosił się w powietrzu.
– Warto było – powiedział Adrian, obejmując mnie ramieniem.
Uśmiechnęłam się. Tak, nasz dom może i jest pełen chaosu, ale to właśnie ten chaos sprawia, że święta są tak wyjątkowe.
Święta to czas miłości, śmiechu i wspólnych chwil. Czy jest coś piękniejszego? 🎄✨