20 lat temu jako wolontariusz Polskiej Fundacji Dzieci i Młodzieży jeździłem na różne szkolenia i seminaria, podczas których dość często pojawiało się słowo "lider". Zwykle je przekręcałem i zamiast tego mówiłem "diler". Same szkolenia traktowałem raczej jako darmową wycieczkę i możliwość poznania nowych ludzi niż naukę czegokolwiek. No bo liderowania, tak jak biznesu, można nauczyć się tylko w praktyce. Osoby, które naiwnie wierzą w "jeden prosty sposób" stają się później ofiarami farmazoniarzy. Tak jak w tej anegdocie o gościu, który zorganizował spotkanie pt. "Jak zarobić milion w jeden dzień?", na które sprzedał 1000 biletów po 1000 złotych.
Ale dlaczego o tym piszę? Otóż dwa tygodnie temu Oleksii w ramach jakiejś "Szkoły liderów" organizował w KBK lekcję angielskiego. Kilka dni później wynajął szafę pod jakieś spotkanie podróżnicze. Widać było ewidentnie, że stresowała go cała ta sytuacja, w której musiał umawiać ludzi bez gwarancji, że ktoś przyjdzie. Sam też nie potrafił mi dokładnie wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi. A ja nie dociekałem. Chce robić - niech robi. Dopiero we wtorek Daryna, która uczestniczyła w tym podróżniczym spotkaniu, a której znajoma była w tej samej "Szkole liderów" co Oleksii, wyjaśniła mi nieco całą akcję.
Otóż cała ta szkoła zorganizowana była przez jakieś ukraińskie centrum wolontariackie. Zajęcia odbyły się w dwa weekendy, po których uczestnicy mieli napisać jakieś projekty, na które mogli dostać maksymalnie 1000 zł, ale powiedziane było, że takie optimum to 700 zł. XD - pomyślałem sobie. I zaraz potem pomyślałem, że może w KBK powinniśmy zrobić coś takiego? Ludzie przyjdą, wdroży się ich w wolontariat, da do dyspozycji jakiś budżet, przedstawi narzędzie jakim jest Hive i na wstępie nauczy podstawowej zasady, by nie wierzyli farmazoniarzom.