Pojawiła się w domu przez przypadek. Ot, spontaniczny zakup antyku. Ale jest w niej coś nad wyraz ciekawego.
Stare sprzęty do pisania pamiętam jak przez mgłę. Jednak raczej kojarzyły mi się jako bardzo ciężkie i toporne. Ten wydaje się lżejszy, choć oczywiście będzie raczej domową dekoracją, niż funkcjonalnym urządzeniem.
Na maszynie pisała kiedyś moja mama. Jak wspomina, nie było backspaca, a w razie pomyłki stosowało się korektor. Dziś w niektórych biurach można jeszcze spotkać archiwalne dokumenty napisane charakterystycznym, granatowym tuszem.
O samym modelu nie znalazłem praktycznie nic. Natomiast niemieckie literki po prawej stronie wskazują, że być może pochodzi zza zachodniej granicy.
Co najważniejsze, sprzęt działa. Jest bardzo głośny i zapewne dużo wolniejszy niż klawiatura. Wygląda super, ale w zakresie komfortu pracy chyba nie ma za czym tęsknić :)