Czy zastanawiałeś się może, dlaczego palce u stóp są krótsze od palców w rękach? Jest to bardzo ciekawe pytanie, które zadali sobie także ci, którzy doszli później do bardzo ciekawego wniosku.
Krótsze palce u stóp są elementem mechanizmu ewolucyjnego. To krótsze palce u stóp wpłynęły na zdolność ludzi do chodzenia i biegania. Zmniejszając długość palców, poprawia się ruch i jego wydajność. Zmniejsza się siła wydawana na pracę mięśni. Dzięki temu można obniżyć wkład konieczny do przemieszczania się, obniżyć koszt energetyczny; organizm może zaoszczędzić na codziennie wykorzystywanych i poświęcanych zasobach. W ten sposób, dzięki krótszym palcom, to chodzenie i bieganie staje się naturalną formą ruchu człowieka.
Jeżeli mielibyśmy przemieszczać się na drzewach, dłuższe palce u stóp byłyby o wiele lepsze, ponieważ pomagałyby nam się lepiej chwytać gałęzi. Natomiast przez to, że zeszliśmy z drzew, mogliśmy oszczędzić energię i poświęcić ją na inne aktywności. A może właśnie odwrotnie, może właśnie dlatego, że mamy krótsze palce, zeszliśmy z drzew? W tym momencie ciężko w pełni zrozumieć związek przyczynowo-skutkowy, wiemy jednak że następuje tutaj mocna korelacja. Ewolucyjnie dostosowaliśmy się do chodzenia i biegania, w skrócie - do przemieszczania się na dwóch nogach. Dzięki temu moglibyśmy jako gatunek zacząć prowadzić inny tryb życia.
Te odpowiednie proporcje stóp mogły być wybierane w kontekście ewolucji biegów na długie dystanse - gdzie biegaliśmy, goniliśmy zwierzynę, i ogółem przemieszczaliśmy się. To była podstawowa forma przemieszczania się ludzi - na dwóch nogach, samodzielnie. Nie jest to jednak jedyna ciekawostka, który odnosi się do chodzenia.
W artykule "Wanderlust: History of Walking", Rebecca Solnit bada historię chodzenia, zwracając uwagę na związek między myśleniem a chodzeniem oraz między kulturą a aktem fizycznym. Opisuje ona chodzenie jako obecność w ruchu zarówno wewnętrznym, jak i zewnętrznym. Co to znaczy? Chodząc, jesteśmy w ruchu, nasze ciało jest w ruchu rozumianym fizycznie. Jednocześnie nasz umysł dostosowuje się do tego co robimy. Nasze myśli przestają być statyczne – przemieszczając się, myślimy w adekwatny sposób, nasze myśli są w ruchu.
Chodzenie w ten sposób jest zarówno oczywiste, jak i tajemnicze; może łączyć pragmatyczność, wykonywanie zadania (przemieszczania się) z religią, filozofią, ale też z polityką miejską (chodniki, trasy spacerowe), albo na przykład właśnie z anatomią, tak jak zobaczyliśmy to na poprzednim przykładzie.
Co jest ważne jednak, to fakt, że chodzenie przekracza barierę swojej użyteczności. Chodzenie pozwala nam rozpoczynać metafizyczne wędrówki. Ta wyższa funkcja wędrówki sprawia, że chodzenie nie jest jedynie praktycznym środkiem lokomocji między miejscami; było tak dla nas przez większość czasu, mówiąc o czasie nie naszego życia, ale czasie trwania naszego gatunku.
Chodzenie w ten sposób staje się nie tylko aktem pragmatycznym, ale właśnie aktem filozoficznym. Jeżeli zastanowimy się nad tym tematem, jak długo żyjemy jako gatunek, przemieszczając się, to tak naprawdę możemy zauważyć, że te pierwsze punkty, kiedy pojawiły się istoty dwunożne, związane później z ludźmi, to było około 3,5 miliona lat temu. Od 3 milionów lat chodziliśmy na piechotę przez większość trwania naszego gatunku. Chodziliśmy, biegaliśmy, przemieszczaliśmy się na swoich własnych nogach, nawet odkrycie wozów czy udomowienie zwierząt nie sprawiło, że większość ludzi zaczęła się przemieszczać inaczej niż na własnych nogach. Natomiast dalej większość ludzi cały czas przemieszczała się o własnych siłach. Dopiero zmiany w dwudziestym wieku, pewnego rodzaju "boom lokomocyjny", sprawiły, że zaczęliśmy używać pojazdów na masową skalę, przez co pojazdy stały się jednym z dominujących środków lokomocji. W ciekawy sposób podsumował mi to jeden z asystentów AI: pandemia lokomocyjna. I pod pewnym kątem tak właśnie jest.
Jeżeli wrócimy jeszcze trochę wcześniej i popatrzymy na ludzkość sprzed tej pandemii, zauważymy, że przez większość z tych 3 milionów lat żyliśmy w całkiem innej formie uspołecznienia, jako różne kultury zbieracko-łowieckie. Przemieszczaliśmy się, bo musieliśmy, bo to było dla nas naturalne. Żyliśmy w sposób koczowniczy, zatrzymywaliśmy się na określonych obszarach okresowo, zjadaliśmy, co było w okolicy, zostawialiśmy troszeczkę by przyroda mogła się odrodzić, i szliśmy dalej. Nie hodowaliśmy zwierząt. Dostosowywaliśmy się do tego, co było dostępne w otoczeniu – i to jest bardzo ważny punkt. Traktowaliśmy przyrodę jako źródło. Nie było wtedy głupich haseł pokroju „Nic nie musisz, wszystko możesz”. Przyjmowaliśmy to, co było. Akceptowaliśmy rzeczywistość. W ten sposób przyroda, stanowiła dla nas punkt wyjścia, a jednocześnie wyznacznik tego, co możemy, a czego nie możemy.
To świat, sposób, w jaki jest skonstruowany, zasady fizyczne, czasoprzestrzeń – to one sprawiały, że musieliśmy się przemieszczać, szukając pożywienia, chcąc egzystować. Po to, żeby istnieć, musieliśmy chodzić. Chodzę, więc jestem.
Co więcej, nawet w momencie, kiedy zaczęliśmy uprawiać ziemię i przekształciliśmy się w społeczeństwa bardziej stabilne, mniej wędrujące, wędrówka pozostała dla nas czymś bardzo ważnym. Znowu przyroda działa w swój specjalny sposób - w jednym miejscu mamy czegoś więcej a czegoś innego mniej; w innym miejscu mamy na odwrót. Pojawia się pewnego rodzaju napięcie. Fizyka zna to bardzo dobrze - przepływ energii z punktu o wyższym potencjale do punktu o niższym potencjale. Może to być przykładowo potencjał elektryczny - czyli z miejsca, które ma więcej energii elektrycznej, po podłączeniu z miejscem które ma go mniej, zaczyna płynąć prąd. Ten prąd płynie, ponieważ chciałby wyrównać te poziomy. I tak się dzieje nie tylko z energią elektryczną. Natomiast jak to wygląda w przypadku ludzi? W przypadku ludzi wygląda to tak, że ten potencjał chce się wyrównać właśnie poprzez handel, na przykład, lub poprzez podbój, lub poprzez jakąś inną formę wymiany międzyludzkiej przez to, że zasoby są nierówno rozdzielone. Ale występuje potrzeba ich jakiegoś dystrybuowania. Mogliśmy zaspokoić te potrzeby podstawowe, wyżywienie, ale ciężko było na przykład mieć jednocześnie dostęp do wszystkich zasobów metalurgicznych, koniecznych do przetrwania i rozwoju. Nawet proste wyjście na lokalny doroczny targ stawało się swoistym świętem chodzenia.
Jeżeli myślimy właśnie o tym, że to rzeczywistość kreuje nam wymagania dotyczące tego, jak ma wyglądać nasze życie, to musimy wziąć jeszcze pod uwagę kwestię pustek osadniczych. Pojawia się taki koncept w badaniach okresu wędrówek ludu, gdzie pewne obszary nie były, nie były zagospodarowane. Pewne grupy, pewne miejsca nie były zajęte przez żadne grupy ludzkie, przez żadne społeczeństwa, przez żadne ludy. Dlaczego? Prawdopodobnie dlatego że takie były tam akurat warunki klimatyczne i ekologiczne. Jeżeli warunki się zmieniły, a dane społeczeństwo nie było do nich przystosowane, musiało się przemieścić. Trzeba było znaleźć inną niszę. Znaleźć inne miejsce, które pozwoli nam być dalej sobą. I okazuje się, że to czasem jest łatwiejsze niż dostosowanie się do tego, jak zmienia się otoczenie. Będąc silnie uzależnionymi od środowiska naturalnego, musieliśmy dostosowywać się do zasad gry, jakie narzuca nam świat.
Widzimy jednak, że wśród tych różnych argumentów, wśród tych różnych myśli, pojawia się kilka podstawowych, które sądzę, że ze sobą wspólnie dobrze rezonują. Wędrówka piesza, przemieszczanie się, chodzenie, bieganie - jest czymś dla człowieka naturalnym od zarania dziejów. To właśnie chodzenie sprawia, że mamy też więcej energii. Możemy więc zacząć myśleć. Co więcej, mamy dwie ręce do pracy – z czterech kończyn, nagle (choć tak naprawdę to baaardzo powoli) połowa robi się wolna. Możemy te ręce wykorzystać do czegoś innego, na przykład wziąć kamień do ręki i uderzać nim zamiast pięściami. Możemy poświęcić na wysoce precyzyjne zadania manualne, na wykonywanie narzędzi, na tworzenie sztuki. I co więcej, chodząc, przemieszczając, schodząc z drzew i zaczynając zdobywać przestrzeń, zmieniamy swoje myślenie, otwieramy się. Myślimy ruchem, w sposób aktywny. Ta przestrzeń wokół nas, którą możemy przemieszczać, sprawia, że rośnie w nas ambicja do tego, żeby coś zrobić. Żeby odkryć to, co jest za horyzontem. Ambicja pozytywna, która popycha nas do rozwoju – osobistego i do rozwoju naszej cywilizacji. Dopóki siedzimy, nic się nie dzieje. Ale jeżeli wychodzimy, zaczynamy chodzić, przemieszczać się, przyjmujemy na siebie etos wędrówki. Ten etos wędrówki podąża z nami cały czas, podąża z nami umysłowo, kulturowo, intelektualnie.
Obecnie bardzo często zapominamy o tym, wspominamy o tym, jak chodzenie jest dla nas ważne, dla naszych przodków, dla przodków naszych przodków. Co chodzenie może nam dać? Niestety, staliśmy się społeczeństwem, które podróżuje bardzo dużo, ale nie chodzi. Społeczeństwem, które widzi rzeczy, ale nie zauważa tego, co wokół. Społeczeństwem, które bardzo cierpi z powodu wielu różnych chorób. Mimo ogólnego dobrobytu, bardzo wielu rzeczy nam brakuje.
Czy może właśnie ten niedobór pojawia się dlatego, że nie wykonujemy aktywności, która była z nami od samego początku? To jest tak, jakbyśmy zapomnieli o oddychaniu, i działa w bardzo podobny sposób. Wdech, wydech, wdech, wydech, lewa, prawa, lewa, prawa. Oddychanie występuje w pewnym takcie. Przemieszczanie się, podobnie, jest rytmem - a my ten rytm porzuciliśmy. Natomiast bardzo dobrą wiadomością jest to, że możemy łatwo do niego wrócić. Możemy po prostu zebrać się w sobie i wyjść na spacer. Jeżeli mamy gdzieś dojechać, możemy się zastanowić, czy możemy choć część tej drogi przejść na piechotę.
Możemy po prostu wyjść ze swojego więzienia. Ono nie jest nam narzucone. Po prostu my się w nim zamknęliśmy, zamknęliśmy się decydując na wygodę i zapominając o tym, co krąży w naszych żyłach, co jest częścią naszych genów. A wystarczy tylko wyjść i ruszyć przed siebie.
Poprzednio
Kolejny post z serii wniosków po moim Camino. Wykorzystane zdjęcia są mojego autorstwa - Camino 2022.
Poprzednio w serii harcerskiej:
#12 Doświadczaj - czyli o wychowaniu wspomaganym LXD
#10 Lean Scouting - czyli zarządzanie szyszkoidalne (część druga)
#7 Lean Scouting - czyli szczupłe działanie w gęstym lesie (część pierwsza)
#1 Rzeczpospolita Harcerska - czyli jak przez bieganie po lesie w krótkich spodenkach wykuwa się demokrację
W tym sezonie
Poniżej załączam listę tematów, za które chcę się zabrać. Jeżeli któryś Ci się spodobał, daj znać w komentarzu!
- wnioski wychowawcze po moim Camino: po co być obcym, oraz dlaczego malowniczość jest tak ważna
- Święta Mitologia - rozwinięcie kilku poprzednich postów o cnotach i okazjach do bycia lepszym na przykładach herosów greckich. Etyka Nikomachejska jest już na półce, czeka na swoją kolej
- kontynuacja słowniczka duchowego inżyniera (czeka: barycentrum, propagacja, cybernetyka)
- teologiczna interpretacja czasoprzestrzeni i energomaterii
- geometria absolutu - czyli jak narysować nieskończoność (do geometrii przejdziemy pewnie po rozbudowaniu Słowniczka, pewne pojęcia mogą się przydać)