Blog pokrył się grubą warstwą kurzu, a to dlatego, że zdarzyło mi się pomyśleć, że nuda... Otóż natychmmiast życie pokazało mi, że nudy nie ma. Choroba za chorobą, zmiana pracy, mały remont kuchni, ciągłe wizyty u weterynarza, nagromadzenie zaległych spotkań towarzyskich, brak czasu, wieczne niewyspanie.
Tak mniej więcej wyglądają moje ostatnie dwa miesiące.
Dziś otworzyłam laptop po bardzo długiej przerwie (na szczęście logowanie odciskiem palca, bo hasła na bank bym nie pamiętała!) i postanowiłam napisać te kilka słów z mocnym publicznym postanowieniem, że będę tu częściej.
No cóż, zobaczymy.
Dla poprawy nastroju zdjęcie z dzisiejszego porannego spaceru.
Mimo że co roku cierpię na coraz gorszy wariant SAD, na szczęście wciąż zdarzają mi się naprawdę piękne klimatyczne dni. I tego się trzymajmy, bo przed nami długa, ciężka zima.