Na wolności

in #polish3 months ago

Dużo się zmieniło od czasu mojego ostatniego wpisu. Wtedy jeszcze wciąż byłem osłabiony po operacji. Jeszcze musiałem nosić i zmieniać opatrunki. Pod koniec lipca wróciłem do intensywnych ćwiczeń. Zacząłem kursować tam i z powrotem po mieszkaniu o kulach (na jednej nodze), robiąc duże postępy, tak że na koniec lipca udało mi się zrobić w ten sposób 1,26 km jednym cięgiem, czyli 70 kursów tam i z powrotem od okna do okna przez całą długość domu.

IMG_20240803_151431_resized_20240816_033638919.jpg

Na początku sierpnia postanowiłem, że jestem gotowy wyjść z domu na spacer. Do jeziorka mam około 550 metrów, czyli droga tam i z powrotem jest nawet krótsza, niż dystans, który pokonałem w domu, z tym że jest pod górkę. Zacząłem w tym czasie też stawiać już chorą nogę na ziemi przy chodzeniu o kulach, opierając na niej część ciężaru ciała. Opanowałem chodzenie po schodach na kulach. Początkowo wspomagałem się przy tym opieraniem o ścianę, ale potem zacząłem sobie radzić nawet bez tego. Doczłapałem nad jeziorko, robiąc drobne przerwy po drodze i siadłem na ławce. Miałem głód dalszego pokonywania przestrzeni i ochotę by iść dalej w las, ale gdy wstałem, zrozumiałem że mój zapas sił jest już mocno nadwyrężony i muszę wracać do domu. Jak na pierwszy raz i tak było świetnie.

IMG_20240803_151544_resized_20240816_033557837.jpg

Potem, średnio co dwa dni, wychodziłem ponownie i za każdym razem szedłem dalej. Za drugim razem doszedłem do klubu sportowego, który położony jest nieco dalej w bok od jeziorka, 800 metrów w jedną stronę.

IMG_20240805_155401_resized_20240816_033556939.jpg

IMG_20240805_160304_resized_20240816_033554397.jpg

IMG_20240805_161548_resized_20240816_033555143.jpg

Następnie, jak już zregenerowałem siły, wybrałem się pierwszy raz do sklepu. Jest to odległość 750 metrów ode mnie, ale też z górki i potem pod górkę, no i trochę trzeba też w sklepie się nachodzić, a potem wracać z dodatkowym ciężarem w postaci plecaka zakupów. Nastawiłem się bojowo i ruszyłem do Kiwi, bo tam maja ławeczkę w środku (oba sklepy w mojej dzielnicy są obok siebie: Kiwi i Rema). Wyszedłem ze sklepu z zakupami i zaczepił mnie Norweg – pracownik fizyczny. Zapytał czy mieszkam daleko i zaproponował podwiezienie. Przeszliśmy na angielski, bo z zaskoczenia zabrakło mi norweskich słów. Powiedział, że on tutaj raz na tydzień robi zakupy i zawozi swojej matce, która mieszka kawałek dalej za moim domem, na końcu dzielnicy Ammerud i nie jest już w pełni sprawna z racji wieku. Co prawda zepsuł mi plan treningowy, ale to było bardzo miłe i często staram się w takich sytuacjach dusić swój introwertyzm. Po kilku dniach i tak zrobiłem tę trasę samodzielnie w obie strony.

IMG_20240808_122607_resized_20240816_033639269.jpg

Ostatecznie wybrałem się nawet do lasu i zrobiłem krótka trasę w okolicach jeziorka na w sumie odrobinę ponad 2 km, ale z pokonywaniem licznym nierówności, wzniesień, głazów i korzeni.

IMG_20240811_113143_resized_20240816_033503729.jpg

IMG_20240811_113109_resized_20240816_033504334.jpg

IMG_20240811_114206_resized_20240816_033503259.jpg

Wiedziałem, że teraz jestem gotowy do podróży do Polski. Nie były mi już straszne żadne schody ani odległości na rozległym lotnisku Oslo-Gardermoen. Czekałem jeszcze jednak na 13 sierpnia, kiedy to miałem mieć planową wizytę kontrolną w szpitalu. Nie miałem pojęcia, co mi powiedzą i czy wszystko z nogą idzie w dobrą stronę. Wciąż nie mogłem wyprostować chorej nogi i nie wiedziałem, czy to nie wynika z jakiejś nieprawidłowości operacyjnej, nieprzewidzianej komplikacji itp.

Do szpitalnej przychodni zawiózł mnie kuzyn. Po około pół godzinie czekania zrobiono mi rentgen nogi i po chwili przyjął mnie lekarz. Przedstawił się jako jeden z lekarzy z zespołu, który mnie operował. Nie pamiętałem go, ale prawdopodobnie nie widziałem go w stanie przytomności, zapamiętałem tylko anestezjologów, pielęgniarki i głównego chirurga, który wówczas żartował, że musi osobiście przywozić pacjentów na salę operacyjną.

Lekarz mnie uspokoił. Noga się goi w swoim tempie i jest zrozumiałe, że nie mogę jej w pełni wyprostować. Pokazywał na zdjęciu, że wciąż są widoczne puste miejsca między odłamkami kości i one wciąż nie są jeszcze wypełnione całkowicie masa kostną. Odbudowa jest w trakcie. Powiedział, że dobrze, że już stawiam chorą nogę przy chodzeniu, że ona już może utrzymywać część masy ciała, ale żebym nie próbował na razie obciążyć jej całością. Robiłem wcześniej w domu próby na wadze i udało mi się dojść do chwilowego obciążenia na niej około 50 kg przy masie własnej 110 kg. Przekazałem mu tę obserwację. Powiedział, że to w sam raz, że odbudowa mięśni i kości idzie u mnie w podobnym tempie i że zanim dojdę do stanu, w którym obciążę ją w pełni, to do tego czasu i tak kość już będzie na to gotowa. Kazał zasłaniać blizny pooperacyjne przed słońcem, żeby uniknąć ich brzydkiego wyglądu. Przedłużył chorobowe do 20 października i powiedział, że nie widzi konieczności ponownej kontroli. Pytałem jak z powrotem do pracy, czy będę zdolny np. nosić ciężkie paczki po schodach, ciągnąć ładunki na paleciaku itp. Powiedział, że z tym nie powinienem mieć problemu jego zdaniem. Być może będę miał tylko problem z bieganiem, bo wówczas występuje bardzo duże jednostkowe obciążenie na staw kolanowy, ale to się jeszcze okaże. Może przy odrobinę szczęścia będę zdolny pobiec spokojniejszym tempem na małych dystansach. No cóż, zobaczę jak się będę czuł w październiku. Najwyżej pójdę do lekarza rodzinnego po przedłużenie zwolnienia.

Dostałem też, z ponadmiesięcznym opóźnieniem, pieniądze z zasiłku chorobowego od NAV-u (taki urząd norweski, coś jak połączenie naszego ZUS-u z Urzędem Pracy). Naliczyli mi więcej, niż się spodziewałem, co mnie bardzo ucieszyło. Jest w tym jakaś sprawiedliwość, bo 5 czy 6 lat temu nie wypłacili mi połowy należnego chorobowego z racji jakiejś luki w przepisach i miałem przez to wówczas spore trudności.

15 sierpnia poleciałem do Polski. Lotnisko przeszedłem bez problemu. W tym momencie to dla mnie już był pikuś. Jedynie miałem kłopot z zeskanowaniem QR z biletu na bramce, bo zanim schowałem telefon i złapałem kule (nie mam trzech rąk), bramka się zamykała. Babka z ochrony lotniska mi pomogła. Na kontroli zabrali mi kule do sprawdzenia, ale mogłem skorzystać z lotniskowych – drewnianych. Chwilę poczekałem i oddali. Zaskoczyło mnie to, że mimo tego całego metalu w nodze, nie wyzwoliłem alarmu na bramce. Wejście do samolotu banalne, bo był rękaw dla wchodzących z przodu, jak zwykle zresztą w Gardermoen. Miałem wylosowane miejsce nieco w głębi samolotu, bo nie dało się z jakiegoś powodu wykupić miejsca. Wyskakiwał błąd. Chyba wszystkim musiał wyskakiwać, bo wszystkie 6 miejsc z dodatkowym miejscem na nogi na przedzie samolotu było wolne. Steward zaproponował mi, żebym tam się przesiadł, ale udało mi się to dopiero w połowie lotu, bo niby turbulencje były i włączyli sygnalizację "zapiąć pasy". Ja mam większe turbulencje jak jadę autem boczną drogą na wsi ;) Zresztą te loty miedzy Gardermoen a Pyrzowicami to tylko niecałe 2 godziny. Żartuję czasem, że mam z Oslo bliżej do rodziny, niż gdybym miał dojeżdżać z jakiegoś Gdańska czy Szczecina. Odległość w praktyce życiowej jest tylko funkcją czasu i pieniędzy.

IMG_20240815_141150_resized_20240816_033504071.jpg

W Pyrzowicach poczekałem aż wszyscy się wyładują z samolotu i sobie spokojnie zszedłem po schodach – dość wąskich i stromych, tak że stewardzi się pytali czy dam radę i czy mnie asekurować. Ale co miałem nie dać rady :) Potem już tylko dojazd autem z ojcem do Gliwic. Kilka dni tu posiedzę. Muszę doprowadzić do końca przerwane formalności z przerejestrowaniem Jörmungandra, a na poniedziałek zarejestrowałem się do fizjoterapeuty. Potem ruszam na moją wieś – pod Żywiec – do żony i syna, którzy teraz mają zresztą gości na głowie.

A dzisiaj wziąłem od ojca album ze stykówkami z Laosu i będę je skanował przez weekend.

Sort:  

Dobrze czytać, że wracasz do zdrowia, oby tak dalej :)

Dobre wieści, ale na początku to brzmiało jak relacja więźnia. I to bynajmniej nie norweskiego

@tipu curate 8

Congratulations @waryszak! You have completed the following achievement on the Hive blockchain And have been rewarded with New badge(s)

You received more than 1000 upvotes.
Your next target is to reach 1250 upvotes.

You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Check out our last posts:

LEO Power Up Day - August 15, 2024

Hello waryszak!

It's nice to let you know that your article will take 10th place.
Your post is among 15 Best articles voted 7 days ago by the @hive-lu | King Lucoin Curator by szejq

You receive 🎖 0.7 unique LUBEST tokens as a reward. You can support Lu world and your curator, then he and you will receive 10x more of the winning token. There is a buyout offer waiting for him on the stock exchange. All you need to do is reblog Daily Report 393 with your winnings.

2.png


Invest in the Lu token (Lucoin) and get paid. With 50 Lu in your wallet, you also become the curator of the @hive-lu which follows your upvote.
Buy Lu on the Hive-Engine exchange | World of Lu created by szejq

If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP or to resume write a word START