Tydzień temu pisałem, że zawsze chciałem napisać książkę. Problem w tym, że nigdy nie wiedziałem o czym. Po głowie krążyło mi kilka pomysłów, a to jakaś fantastyka, a to coś o Tarnowie, ale bez konkretów.
W piątek mieliśmy w @krolestwo spotkanie z @mariagarbien, która na początku tego roku wydała książkę a w planach ma kolejne tomy i serie. Podziwiam. Ja nie mam pomysłu na jedną, a co dopiero kilka. Choć nie ukrywam, że spotkanie było dla mnie inspirujące, puściłem wodze fantazji i może coś z tego będzie. Zresztą złożyło się na to kilka czynników. M. in. nowa seria hifromów i świetne zdjęcia z Islandii, które zrobiła @wadera.
W każdym razie, ułożyła mi się z tego następująca historia: jakiś Polak (lub Polka) pojechał na Islandię i tam jakimś cudem spotkał hifromy. Piszę "jakimś cudem", bo hifromy nie przepadają za towarzystwem i unikają ludzi. Dlatego właśnie mieszkają na Islandii, bo nie ma tam ludzi. No więc hifromy spotkały tego Polaka (lub Polkę). Dodajmy: bardzo miłego, który wyświadczył im jakąś przysługę. No i dowiedziały się od niego, że wcale nie muszą siedzieć na zimnej Islandii, bo jest takie miejsce w Polsce, z którego ludzie uciekają i nawet uchodźcy z Syrii nie wytrzymali tam roku. To miejsce to Tarnów. Zafascynowane wizją nowego, lepszego, wyludnionego świata wyruszają w długą drogę do Damaszku Europy, w którym niewątpliwie przeżyją wiele przygód...