Rozmowy na koniec roku

in #polishlast year

IMG_0059-crop.jpg

Wczoraj @deepresearch w swoim wpisie przedstawił 13 typów odpoczynku, a wśród nich "a break from responsibility". Coś w tym jest. Tydzień temu złożyłem sprawozdanie projektowe i w końcu poczułem ulgę. Nic nade mną nie wisi. Do końca tego roku nie mam żadnych deadline'ów. Nareszcie więc mogę odetchnąć. Uwielbiam ten stan! Wtedy najlepiej mi się tworzy i planuje.

Korzystam więc ze świętego spokoju. Sporo rozmawiam. Nareszcie mam na to czas. I tak wczoraj wziąłem udział w jakiś badaniach dotyczących pomocy uchodźcom i ich sytuacji na rynku pracy. Mówiłem głównie o naszych zajęciach polsko-ukraińskich i braku jakiegoś spójnego programu integracyjnego. Akurat dobrze się złożyło, bo we wtorek podczas konwersacji rozmawialiśmy na temat rynku pracy. Okazuje się, że Ukrainiec pracujący w IT w Polsce zarabia dużo mniej niż zarabiał przed wojną na Ukrainie. Dlaczego? Wszystko przez podatki i składki. Na Ukrainie B2B to 5%. W Polsce umowa o pracę to 35%.

Tymczasem w Polsce umowę o dzieło, która daje możliwość uniknięcia składek i zredukowania podatku, lewica pokroju Partii Razem nazywa "śmieciową". Myślę, że trochę inny byłby odbiór społeczny gdyby kwotą brutto był realny koszt, który ponosi pracodawca. Poniżej porównanie.

...Umowa o dziełoUmowa o pracę
Całkowity koszt1000010000
Brutto100008 300,14
Netto ("na rękę")94006 517,59


A zatem, jeśli w ramach projektu w budżecie miałbym wpisane 10K dla muzyka, który dogra mi ścieżki (umowa o dzieło z 50% kosztami uzyskania przychodu) i 10K dla koordynatora projektu (umowa o pracę), to ten pierwszy ze swojej śmieciowej umowy otrzyma 9400 PLN a ten drugi 6517 PLN. Pierwszy oddaje 600 PLN, drugi prawie 3500 PLN. No ale zdaniem niektórych to ten pierwszy jest wyzyskiwany.

We wtorek miałem też rozmowę z @mynewlife na temat "szkoły w KBK". Chodzi o edukację domową, która daje dużą swobodę w organizacji programu. Zarejestrowana szkoła musi spełniać sryliard ograniczających wymagań. Sęk w tym ,że "miejsce wsparcia ED" nie jest jednak formalnie szkołą. Może więc zorganizować sobie pracę jak chce. I z tej furtki chciałbym skorzystać tworząc autorski program, w którym uczniowie będą pracowali projektowo wykorzystując nowe technologie (w tym Hive). Podobne inicjatywy już funkcjonują (np. Liceum Sowizdrzała w Katowicach, które aspiruje również do tego, by być ośrodkiem kultury). Niewątpliwie realizacja tego pomysłu będzie największym wyzwaniem roku 2024.

Mawiają, że "nic się nie zmieni od samego gadania". Jest w tym sporo prawdy. Z drugiej jednak strony można dojść do błędnego wniosku, że "gadanie" nie idzie w parze z "działaniem". No nic bardziej mylnego! W moim przypadku niemal każda rozmowa na temat planów przybliża mnie do ich realizacji. Często podczas dyskusji wychodzą słabe strony i potem poddaję je analizie. Tak też jest w przypadku pomysłu na szkołę. Po ostatniej rozmowie zrozumiałem, że potrzebne jest bardzo wyraźne profilowanie. A potem jeszcze wysłuchałem sobie wystąpienia Kacpra Lemiesza z Liceum Sowizdrzała i tylko się w tym utwierdziłem. Dużo mówił o trudzie i biła z tego jakaś gorycz. Wydaje mi się, że wynika to z tego, że LS obrało drogę, której hasło brzmi: "szkoła to miejsce do niewiedzenia". I cóż, osobiście doceniam to sokratejskie podejście. Podejrzewam jednak, że rodzice mogą być mniej skorzy do popierania tego typu idei. Ludzie w zdecydowanej większości wymagają konkretów. Chcą wiedzieć czego dziecko się nauczy, a nie jakiej niewiedzy będzie świadome... Dało mi to dużo do myślenia.

Do tej pory opowiadając o "Szkole Bez Kresu" koncentrowałem się głównie na tym, że najważniejsza jest motywacja. A nic tak nie motywuje do zdobywania wiedzy jak możliwość praktycznego jej użycia. Stąd też chciałbym się skupić m.in. na pracy projektowej z wykorzystaniem blockchainu Hive, wirtualnej rzeczywistości i innych mediów. I cóż, mnie by to zachęciło, bo mam za sobą doświadczenie 20 lat pracy z projektami. Obawiam się jednak, że dla większości osób będzie to brzmiało zbyt abstrakcyjnie. Potrzeba konkretu...

A gdyby zatem stworzyć szkołę NGO, kształcącą już na poziomie liceum kadry dla trzeciego sektora? Dużo projektów, dużo kreatywnego myślenia, dużo różnych praktycznych narzędzi. Do tego możliwość sprawdzenia jak działają organizacje od podszewki. Nawet jeśli ktoś później wybierze inną drogę, to umiejętności zdobyte w takiej szkole bez wątpienia przydadzą mu się w innych sektorach. Wydaje mi się, że jest to dość spójna i logiczna koncepcja, która może trafić na podatny grunt. Cóż, trzeba będzie tego spróbować...

Sort:  

Ho Ho Ho! @hallmann, one of your Hive friends wishes you a Merry Christmas and asked us to give you a new badge!

The HiveBuzz team wish you a Merry Christmas!
May you have good health, abundance and everlasting joy in your life.

To find out who wanted you to receive this special gift, click here!

You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking

Check out our last posts:

It's the Christmas season: give your friends a gift

Ostatnio słuchałem na YT materiału Klubu Jagiellońskiego pt. Czarnek to najmniejszy problem polskiej szkoły. Czytając o profilowaniu (czyli w sumie oczekiwaniu rodziców najczęściej, ma być dobra praca itp) chciałem zapytać jaki będzie cel, kto i w jaki sposób ukształtowany ma ukończyć ED w KBK? Czy jest jakiś zamysł bardziej ambitny oprócz przygotowania do rynku pracy w zakresie tych umiejętności projektowych?

Ale ja to już napisałem. Dla mnie najważniejsze jest to by ta wiedza im została. By historii uczyli się jak logicznego ciągu zdarzeń a nie abstrakcyjnych faktów i dat. Dlatego projekty (i nie tylko). Rynek pracy jest dla mnie drugorzędny, ale trzeba to jakoś zareklamować…